28 marca 2013

'Sugar Man'

3 komentarze:
Witam!
Ah, jakie mam zaległości! Przepraszam, że przez tyle czasu nie było żadnej recenzji, ale ostatnie dwa tygodnie, to był niezły (przepraszam za słowo) zapieprz. Tyle nam zadają w szkole, full sprawdzianów - testy się zbliżają. Z tego powodu, że od dzisiaj zaczęła mi się przerwa świąteczna, wybrałam się do kina. Recenzja poniżej. :) Najbliższa recka książki (mam nadzieję) jeszcze w tym tygodniu. A tymczasem - Wesołych Świąt!


Opis z filmweb.pl
Film opowiada niezwykłą historię muzyka Sixto Rodrigueza, któremu wróżono karierę większą niż Bobowi Dylanowi. Po pierwszej płycie piosenkarz zapadł się pod ziemię.

Moja recenzja
Wow. Taka była moja reakcja po zakończeniu filmu. I tyle starczy. Na "Sugar Man'a" wybrałam się za namową mamy, za co serdecznie jej dziękuję. Raczej nie chodzę do kin (ogólnie nie oglądam) filmów dokumentalnych, jednak ten zapowiadał się całkiem ciekawie. Sami spójrzcie na opis z filmweb'u - muzyk, który podobno jest lepszy niż Bob Dylan i nagle zapada się pod ziemię. Coś tu nie gra. I żeby się dowiedzieć co, trzeba wybrać się do kina. W trailerze 'powiedziane' jest, że krąży wiele pogłosek na temat śmierci Rodrigueza - w takim razie, dlaczego jest to "Najbardziej optymistyczny film, jaki kiedykolwiek widziałem" według QMag? No, prawdą jest, że nawet film z smutnym zakończeniem może być optymistyczny, ale proszę Was, kto uważa, że śmierć jest optymistyczna? Jednak kiedy wychodziłam z sali kinowej, totalnie się z tym zgodziłam. Co więcej - jest to jeden z najbardziej pozytywnych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam (komedii nie liczymy, ok? ;)). Jestem oczarowana tym dokumentem, pokazuje życie człowieka, który miał szansę na wielką karierę, tylko z jakiegoś powodu to mu się nie udało. Dodatkowym plusem jest oczywiście muzyka - jest to ten rodzaj, w którym ja od dłuższego czasu jestem zakochana. Piosenki Sixto przypominają mi trochę stylem Amy Winehouse i Ed'a Sheeran'a (jedni z moich ulubionych wykonawców). Do tego gitara - mmm, dla mnie raj. ;) Szalenie polecam ten film wszystkim, ponieważ moim zdaniem jest warty obejrzenia. Naprawdę. I uprzedzam - w pewnym momencie byłam strasznie zaskoczona obrotem spraw, ale nic więcej nie zdradzę. :) Oscar jak najbardziej zasłużony.



I tu jeszcze piosenka Rodrigueza, która obecnie chyba piąty raz leci mi w głośnikach. :) 

Jeszcze raz - Wesołych Świąt i wesołego jajka. ;)



PS Zapomniałam prawie! Dziękuję, dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! Dla mnie to bardzo dużo znaczy. :) Czasami jednak widzę, że wyświetleń na dzień jest (aż!) 30, a komentarza żadnego, więc... prosiłabym o komentowanie. To naprawdę motywuje. :)

18 marca 2013

'Słoneczniki' Halina Snopkiewicz

3 komentarze:
Witam :)
Na dobry początek tygodnia nowa recenzja. Tym razem książki dosyć 'starej'. Jeszcze z nowości - zawiązałam współpracę z wydawnictwem SQN ! :) Cieszmy się i radujmy razem. Dzisiaj zabieram się za pierwszą pozycją od nich, także wkrótce recenzja 'Amy. Moja córka'. 


Opis z lubimyczytac.pl 

Książka jest zapisem przeżyć młodej dziewczyny, w latach powojennych. Pamiętnik, bo taka jest forma, opisuje zdarzenia z lat 1948-1951. 

Powieści Haliny Snopkiewiczowej polecane są przez MEN jako lektura uzupełniająca dla klas VII i VIII szkół podstawowych oraz dla szkół ponadpodstawowych.


Moja recenzja.
Snopkiewicz jak i Siesicka są autorkami, z którymi zapoznałam się tak naprawdę dzięki mojej mamie. To ona przekazała mi ich powieści. 'Fotoplastykon' Siesickiej jest już dawno za mną, za 'Słoneczniki' jakoś nie mogłam się zabrać, coś zawsze mi przeszkadzało. W końcu za namową mojej przyjaciółki sięgnęłam po tą pozycję. Książka prowadzona jest w formie pamiętnika. Zdaje mi się, że powieści młodzieżowe 'z tamtych czasów' są prowadzone właśnie w taki sposób. Mi to odpowiada. ;) Obecnie mało jest książek, które są tak prosto napisane, a które zarazem trafiają do człowieka. Czasami wolę przeczytać taką właśnie starą powieść, niż zapoznać się z kolejną błahą historią o zakochanej dziewczynie i jej jakże cudownym chłopaku. O samych 'Słonecznikach' zbytnio nie wiem co powiedzieć. Jest to po prostu pamiętnik czternastolatki, która opisuje swoje przeżycia, przemyślenia, problemy itp itd.W trakcie czytania można zauważyć jak Lidia się zmienia. W końcu pierwszą datą zapisaną jest 13 grudnia 1948r., a ostatnią 4 lipca 1951r.  Książkę tą bardzo łatwo się czyta, jest napisana prostym językiem, a niektóre sytuacje w niej opisane są po prostu komiczne. Myślę, że każdy będzie mógł w tym pamiętniku znaleźć coś dla siebie, ponieważ są tam poruszane bardzo ważne kwestie, jak np wątpliwości dotyczące religii, które ze szczególnością zaczynają się wytwarzać w moim wieku. No cóż, taki to już niewdzięczny okres. ;)
Tak na sam koniec przytoczę fragment, który szczególnie mi się spodobał. "Kiedy skończyłam lat jedenaście, biskup podczas swych duszpasterskich wojaży zatrzymał się w miasteczku, w którym wtedy przebywałam z mamą. Szansę tę postanowiła wykorzystać podstępnie owieczka Lidia - Magdalena i zdobyć imię ubóstwianej gwiazdy filmowej - Marleny Dietrich. Ale biskup zamiast "Marlena" powiedział "Maria" (widocznie nie dosłyszał) i uderzył mnie w twarz. To się nazywa bierzmowanie."  Ubawiło mnie to, gdyż ja w tym roku przystępuję do bierzmowania i jeśli tak to ma wyglądać, to będzie ciekawie. ;) 


Pozdrawiam serdecznie i do napisania. 

12 marca 2013

Wywiad z Niekrytym Krytykiem!

Brak komentarzy:
Witam!
Dzisiaj coś, czego jeszcze na tym blogu nie było - wywiad! :) Jakiś czas temu, mogliście przeczytać moją recenzję 'Zeznań Niekrytego Krytyka' (kto nie widział, zapraszam :)). Maciek był tak uprzejmy, że zgodził się na mały wywiad (z założenia był on przeprowadzany do gazetki szkolnej, w której również się znalazł, ale stwierdziłam, że jak już go załatwiłam, tu i tutaj wstawię ;)).


Maciej Frączyk – król polskiego internetu, na swoim koncie ma jedną książkę, jest właścicielem najpopularniejszego konta YouTube w Polsce, sklepu z koszulkami i książkami, w dodatku chyba wszyscy widzieli chociaż jeden filmik jego autorstwa. Bardziej znany jako Niekryty Krytyk. Poświęcił nam trochę czasu i tak oto mamy szansę poznać Maćka trochę bliżej. 

Kasia K: Zacznijmy od początku – jak to się wszystko zaczęło? Skąd pomysł na tak
nowatorski program?
Niekryty Krytyk: Nowatorski? To kopia Nostalgia Critica i Raya Williama Johnsona. 
Komentarze innych mówią wszystko za siebie.:) Oglądając NC i RWJ stwierdziłem, że 
mógłbym spróbować zrobić coś podobnego. I tak to się zaczęło. 
KK: Jak powstała nazwa ‘Niekryty Krytyk’? 
NK: Super spontanicznie. Muszę dać nazwę dla pierwszego filmu? Ok, może jakiś "krytyk"? Krytyk... Kryty... Niekryty Krytyk. Dziwnie brzmi, ale dźwięcznie. Niech będzie. 
KK: W którym momencie poczułeś, że to co robisz, naprawdę trafia do ludzi? 
NK: A trafia? 
KK: Skąd pomysły na nowe odcinki? 
NK: Właśnie siedzę w wannie i oglądam ‘Kulfona i Monikę’. Wychodzi na to, że pomysły biorę z wanny. Może nietypowe, ale prawdziwe.:) 
KK: Kto Cię inspiruje? 
NK : Jak już wspomniałem – jestem kopią Critica i Raya Williama Johnsona. Więc to oni są tą inspiracją. 
KK: Oprócz kręcenia filmików, zajmujesz się też sklepem z koszulkami i książkami. Jaka jest Twoja ulubiona koszulka z Modern-retro? 
NK: Ostatnio Niekryty Krytyk jako etykieta Jacka Danielsa. 
KK: Czy masz fanki piszczące na Twój widok, błagające o autograf? 
NK: Tak, mam, ale jakoś mnie to nie rusza. 
KK: Jak reagujesz na ‘hejterów’? 
NK: Mniej więcej tak, jak na piszczące fanki:) 
KK: W zeszłym roku na rynku ukazała się twoja książka. Co pomyślałeś, kiedy Wydawnictwo Zielona Sowa zaproponowało Ci jej napisanie? 
NK: Pomyślałem, że oni w tych wydawnictwach już naprawdę nie mają co robić. Serio. 
KK: Chciałbyś napisać bestseller, powtórzyć swój sukces? 
NK: Wręcz muszę, bo podpisałem umowę. Notatki już powstają. W wannie… 
KK: Co czujesz, wiedząc, że zamykasz pierwszą dziesiątkę najpopularniejszych filmów na YT w Polsce oraz że Twój kanał jest najpopularniejszym kanałem YouTube w 2012r.? 
NK: Czuję, że za 10 minut będę miał pomarszczone opuszki palców od tej gorącej wody:) 
KK: Przeszłość omówiliśmy, ale co z przyszłością? Szykują się jakieś nowe projekty z udziałem Niekrytego Krytyka? 
NK: Będzie może coś związanego z muzyką, coś z filmem i komiksem (jednocześnie), druga książka już się zaczyna pisać, niedługo także nowe audycje w Zet, także dzieje się!:) 


Zdjęcie z magazynu 'Przekrój'

Tak więc jak widać - pomysły wpadają do głowy w nieoczekiwanych momentach (i zadziwiających miejscach :)).

Pozdrawiam serdecznie i do napisania!

6 marca 2013

HIGH FIVE! Ulubione filmy

7 komentarzy:

Dzień dobry!
Dzisiaj coś innego - ranking filmowy. :) Myślę, że tą 'zabawę' będę co jakiś czas wplatać na bloga (jeśli załoga Recenzjum nie ma nic przeciwko ;)), więc dowiecie się czegoś o moich upodobaniach filmowych, książkowych, muzycznych etc. :)


HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.

Pomysł zaczerpnięty od Recenzjum :)







1. 'Skazani na Shawshank' - oj, to był trudny wybór, jednak mam sentyment do tego filmu. Myślę, że każdy choć trochę o nim słyszał - klasyka, ekranizacja książki Stephena Kinga. Co do powieści - cały czas przede mną, zabiorę się za nią w najbliższej przyszłości, bo już leży na półce. :) Pomimo tego, że jest to jeden z najdłuższych filmów, jakie oglądałam, jest bardzo interesujący i nie daje się przy nim nudzić. Kto jeszcze nie widział - jest dopiero 17.15, dacie rade jeszcze dzisiaj go obejrzeć. :)











2. 'Sherlock Holmes' - jeśli 'Skazani na Shawshank' jest na pierwszym miejscu, 'Sherlock' jest niewątpliwie na drugim. Film łączy w sobie to, czego ja szukam - pewną dawkę humoru, inteligentnych żartów, ciekawego głównego bohatera, zagadki do rozwiązania itd itp. I co jest dosyć ważne - reżyser nie robi z widza idioty (przepraszam za wyrażenie ;)). Naprawdę, czasami jak oglądam jakiś film, mam wrażenie, że reżyser albo sobie myśli, że przeciętny widz  nie zauważy jakiś nielogicznych niedociągnięć, albo że trzeba mu wszystko tłumaczyć. Omawiając ten film muszę wspomnieć o Robercie Downey Jr. Ahh, to jest facet. ;) Zdecydowanie mój ulubiony aktor. Nie tylko ze względu na wygląd, ale też na grę aktorską - świetny Sherlock jak i Tony Stark. Obu bohaterów uwielbiam.






3. 'Dirty Dancing' - zaszczytne trzecie miejsce zajmuje 'Wirujący seks' (czy tylko według mnie to był zły pomysł, żeby tak przetłumaczyć oryginalny tytuł? ;)). Taniec, wakacje, lato, muzyka, miłość - czego chcieć więcej? Do tego dochodzi idealna ścieżka dźwiękowa i taniec finałowy. Jednak druga część, już tak do mnie nie przemawia, jak pierwsza - nikt nie zastąpi Patrick'a Swayze i Jennifer Grey.












4. 'Nietykalni' - film, który w zeszłym roku podbił serca wielu ludzi, podbił i moje, Z zasady nie lubię filmów francuskich, trochę irytuje mnie ten język. Ale to jest dowód na to, że powinno się próbować nowych rzeczy. Cudownie pokazana przyjaźń pomiędzy dwoma mężczyznami, diametralnie się od siebie różniącymi. Wg rankingu Top 500 Filmweb'u, adaptacja zajmuje 3 miejsce! Wyprzedzając tym samym 'Zieloną Milę' i 'Forrest Gump'a'. Nie wiem czy wiecie, ale jest to ekranizacja powieści Philippe Pozzo di Borgo 'Drugi oddech', którą strasznie chcę przeczytać, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć.










 5. 'Avengers' - mój ranking High Five! zamyka film, który mogłabym obejrzeć kilkakrotnie (widziałam na razie tylko 1,5 raza). Byłam zachwycona doborem aktorów - Robert Downey Jr., Scarlett Johansson, Chris Evans - to tylko niektórzy z tej grupy superbohaterów. Co prawda ja nie pamiętam (chyba jestem za młoda ;p) wersji komiksowej, ale proszę Was, kto nie słyszał o Kapitanie Ameryka albo o Hulk'u ?! :) Tak więc jest to film, który polecam wszystkim. Nie myślcie, że jest to historia o superbohaterach, więć tylko dla dzieci/młodzieży. W kinie byłam z moim tatą, który wyszedł z sali podobnie pełen podziwu jak ja. :)









Z chęcią bym 'rozciągnęła' ten ranking, ponieważ zabrakło w ni miejsca na 'Siedem dusz' ,i na 'Skyfall'. Ale cóż mam począć, jak zwycięzców może być tylko pięciu? ;)
Jakie jest Wasze zdanie na temat tych filmów? Który chętnie byście obejrzeli, a który jest raczej nie dla Was?


Pozdrawiam serdecznie :)

3 marca 2013

'Pasjonat oczu' Sebastian Fitzek

4 komentarze:
Witam !

Dzisiaj recenzja książki, która może być początkiem dobrej współpracy z wydawnictwem G+J. :) Paczkę dostałam pod koniec zeszłego tygodnia i od razu zabrałam się za czytanie. Niżej moja opinia.


Opis wydawcy. 
Zarin Suker należy do najlepszych chirurgów na świecie. W nocy jednak swoją uwagę mistrz sali operacyjnej poświęca szczególnym pacjentkom: wlecze je do piwnicy kliniki i otwiera im oczy – w najprawdziwszym sensie tego słowa…


Z powodu braku świadków i dowodów policja prosi Alinę Gregoriev o pomoc. Niewidoma psychoterapeutka, która od czasu przypadku z pasjonatem oczu służy jako medium, ma dostarczyć dowodów dotyczących kolejnej „pacjentki” Sukera. Alina z wahaniem przystaje na propozycję – i od tej chwili wpada w otchłań obłędu i przemocy. Uwolnić ją z tego mógłby jedynie jej przyjaciel Alexander Zorbach, który jednak już od dawna nie jest celem jej marzeń…
O Boże, co za książka! Po przeczytaniu ostatniej strony czytelnik przeciera zmęczone oczy, oddycha głęboko, i żałuje, że to już koniec. Ruhrnachrichten

Aż dech zapiera. Tej książki nie da się odłożyć na bok. Allgemeine Zeitung

Znakomity thriller. Taniec na linie dla nerwów. Express
 

Moja recenzja.
Na tą pozycję czekałam z niecierpliwością. Nie wiem czy wiecie, ale kryminały i thrillery to moje dwa ulubione 'rodzaje' powieści. Po przeczytaniu opisu wydawcy wiedziałam, że tą książkę na pewno muszę przeczytać.  Jest to druga część serii o kolekcjonerze oczu, jednak jak sam autor mówi (tzn pisze ;)), nie trzeba przeczytać pierwszej części, żeby zrozumieć o co w Pasjonacie chodzi. W Niemczech dopiero co został zamknięty groźny przestępca nazywany Kolekcjonerem Oczu. Jego zbrodnie miały zawsze jeden i ten sam scenariusz - Zarin (bo tak właśnie 'morderca' ma na imię) uprowadza młodą kobietę, gwałci ją, 'otwiera oczy' (tzn odcina powieki) a na koniec zostawia ją gdzieś w publicznym miejscu. Mordercę, w poprzednim zdaniu wstawiłam w cudzysłów, ponieważ tak naprawdę Suker nie zabija tych kobiet. One z biegiem czasu, nie mogąc się pogodzić z tym co się stało, w końcu popełniały samobójstwo. Jednak tym razem miało być inaczej. Ostatnia ofiara Kolekcjonera trzyma się całkiem nieźle i ma złożyć przeciwko niemu zeznania. Jednak nie wszystko może być takie kolorowe. Świadek nagle wariuje, nie jest w stanie opowiedzieć swojej strasznej historii. Nie ma świadka = nie ma zeznań = Zarin teoretycznie jest niewinny, nie ma żadnych podstaw, żeby trzymać go więcej w więzieniu = wychodzi na wolność. Jednak policja, nawet bez pomocy pokrzywdzonej, próbuje znaleźć jakiś sposób, aby Suker pozostał w zamknięciu. I w tym momencie do akcji wkracza Alina Gregoriev - niewidoma (o ironio!) fizjoterapeutka, która przez dotyk potrafi poznać przeszłość danej osoby. Ale przecież w sądzie wizje jakiejś ślepej wariatki, która rzekomo weszła w ciało zbrodnialca, nic nie będą znaczyć. Jednak to nie przeszkadza nikomu z otoczenia Aliny, jej współpracownicy próbują chociaż się dowiedzieć dla samych siebie, czy na pewno mają rację. Tymczasem sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kiedy fizjoterapeutka znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Pomóc mógłby tylko jej najlepszy przyjaciel, który ostatnimi czasy, no cóż... zamienił się w warzywo. Dziura w mózgu to nie przelewki. Trochę trudno żyje się także z niesprawną prawą częścią ciała. Ale przecież nie takie przeciwności losu się pokonywało.
Książka wciąga od samego początku, a trzyma w niepewności do ostatniej strony. Kiedy akcja zwalnia i myśli się 'o, teraz to już będzie dobrze'... BUM ! występują nowe komplikacje, z którymi, czasami, nie tak łatwo pokonać. Zakończenie książki totalnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Cała książka jest napisana bardzo przyjemnym językiem, łatwo się ją czyta, a lekturę ułatwia jeszcze bardziej to, że na początku każdego rozdziału jest napisane, kto prowadzi narrację i z czyjej perspektywy zdarzenia są opowiadane. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam i polecam ją wszystkim, którzy chociaż trochę 'parają' się takim gatunkiem. Myślę, że to nie będzie koniec mojej przygody z tym pisarzem. 


Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Wydawnictwu G+J


Layout by Blacky