22 maja 2014

'Gildia magów' Trudi Canavan

Brak komentarzy:
Witam!
Proszę państwa, mamy lato! Pogoda piękna, aż szkoda siedzieć w szkole pół dnia. No ale nic, jeszcze miesiąc trzeba wytrzymać. Dzisiaj zapraszam na recenzję książki, którą czytałam podczas majówki.


Opis wydawnictwa.
Co roku magowie z Imardinu gromadzą się, by oczyścić ulice z włóczęgów, uliczników i żebraków. Mistrzowie magicznych dyscyplin są przekonani, że nikt nie zdoła im się przeciwstawić, ich tarcza ochronna nie jest jednak tak nieprzenikniona jak im się wydaje. Kiedy bowiem tłum bezdomnych opuszcza miasto, młoda dziewczyna, wściekła na traktowanie jej rodziny i przyjaciół, ciska w tarczę kamieniem - wkładając w cios całą swoją złość. Ku zaskoczeniu wszystkich świadków kamień przenika przez barierę i ogłusza jednego z magów. Coś takiego jest nie do pomyślenia. Oto spełnił się najgorszy sen Gildii: w mieście przebywa nieszkolona magiczka. Trzeba ją znaleźć - i to szybko, zanim jej moc wyrwie się spod kontroli, niszcząc zarówno ją, jak i miasto.

Moja recenzja.
Kiedy przyszłam do biblioteki nie miałam pojęcia co trafi w moje ręce. Jednak wiedziałam, że tym razem wybiorę coś z półki Fantasy. Mój wzrok przyciągnęła właśnie 'Gildia magów', głównie przez swoją objętość, która wydawała się być idealna na majówkę. Oprócz tego, już kiedyś słyszałam o tej trylogii i byłam ciekawa, czy moi znajomi mieli rację, że jest to taka dobra książka. 
Na początku poznajemy główną bohaterkę Soneę, która jest zwykłą dziewczyną mieszkającą ze swoją ciotką i wujem w mieście. Podczas corocznej czystki organizowanej przez króla przy pomocy Magów, nastolatka odkrywa, że nie zna siebie samej tak dobrze, jak myślała. Jej życie zamienia się w nieustającą ucieczkę przez Gildią. Ale w pewnym momencie Sonea zdaje sobie sprawę, że Magowie są jedynymi, którzy mogą jej pomóc. Tylko jak zaufać tym, których od zawsze uznawałeś za swoich wrogów?
Wielką zaletą tej książki jest fakt, że akcja jest intensywna od pierwszych stron i nie zwalnia ani na chwilę. Wydawałoby się, że taka 'cegła' momentami może nudzić. Nie w tym przypadku. Sonea non stop stara się ukryć przed Magami, znajduje nowe kryjówki, odkrywa swoją moc, stara się zrozumieć co się dzieje. Powieść napisana jest lekkim i prostym językiem, czytanie jej to czysta przyjemność. Historia wciąga od pierwszego rozdziału, kiedy ujawnia się większość głównych bohaterów. 'Gildia magów' skupia się oczywiście głównie na tematach magicznych, jednak bardzo ważnym wątkiem jest pochodzenie dziewczyny. Wychowywała się ona w slumsach, gdzie życie nie jest usłane różami. Ciekawe są porównania bogatego, pełnego przepychu życia Magów i skromnego, ubogiego życia mieszkańców Kyralii. Lekko zdziwiło mnie to, że przez całą książkę nie ukazał się wyraźny wątek miłosny. Raz czy dwa były sytuacje, które mogłabym podciągnąć pod romantyczne, jednak ogólnie rzecz biorąc Sonea nie ma chłopaka, nie poznaje żadnego obłędnie przystojnego maga, ani nie zakochuje się na zabój. Nie wiem jak sytuacja wygląda w kolejnych częściach, tam pewnie więcej jest takich elementów, ale w pierwszej części autorka sobie darowała wszelkie romanse. 
Biorąc pod uwagę, że jest to debiut Trudi Canavan, to zostałam pozytywnie zaskoczona. Nie widać, że pani Canavan dopiero wprawiała się w pisanie dla szerszej publiczności. Niektórzy mogą powiedzieć, że 'Gildia' jest podobna do 'Harrego Pottera'. Racja, ma kilka elementów wspólnych - główna bohaterka pochodzi z biednej rodziny, mieszka ze swoim wujostwem, nie wie nic o darze, jaki posiada, trafia do szkoły dla magów. Jednak kiedy zagłębia się w historię Sonei, to podobieństwo przestaje być ważne i liczy się tylko tu i teraz.
Podsumowując, 'Gildię magów' polecam wszystkim, ze szczególnością fanom fantasy. Jest to przyjemna lektura, idealna na nadchodzące wakacje. Mogę jeszcze dodać, że z kolejnymi dwoma częściami zapoznam się z wielką chęcią.

Pozdrawiam serdecznie
Kasia

17 maja 2014

'Gwiazd naszych wina' John Green

Brak komentarzy:
Witam!
Jak zapewne zauważyliście nie było mnie aż miesiąc. Przepraszam, że zniknęłam bez słowa, ale jakoś tak wyszło, że nie miałam czasu napisać żadnej recenzji, a potem wyjechałam. Niedawno wróciłam ze słonecznych Włoch, pełna zapału i energii. Dzisiaj zapraszam na recenzję książki, o której ostatnio było głośno.


Opis wydawnictwa.
Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.


Moja recenzja.
O 'Gwiazd naszych wina' słyszałam dawno, dawno, dawno temu od mojej przyjaciółki. Zachwycała się niezmiernie tą książką, jednak mi do niej nie było jakoś po drodze. Jakiś czas temu w Internecie pojawił się zwiastun ekranizacji tej powieści i przyznam szczerze - nabrałam ochoty zapoznać się z tą historią. Pożyczyłam od Tosi egzemplarz i rozpoczęłam przygodę z Hazel. Prawdę mówiąc, na początku obawiałam się trochę tej opowieści, ponieważ zakładałam, że zakończenie, jak i cała treść będą smutne. Teoretycznie rzecz biorąc, książka która jest o śmierci powinna być dołująca. Wbrew pozorom 'Gwiazd naszych wina' to pozytywna powieść, pełna humoru i pozytywnej energii. Hazel pomimo tego, że jest umierająca, nie użala się nad sobą i nie pozwala innym tego robić. Ponadto Augustus, który w krótkim czasie staje się jej najlepszym przyjacielem, jest niezwykle czarujący. Nie obchodzi się z dziewczyną jak z jajkiem, można nawet powiedzieć, że jego czarny humor jest czasami nie na miejscu. Jednak z czasem do tego przywykamy i tak naprawdę zaczynamy doceniać, że w końcu ktoś traktuje nastolatkę normalnie. 
Hazel od samego początku zyskała moją sympatię. Sama jestem dosyć ironiczną osobą i kiedy poznaję postać podobną do mnie, już ją lubię. Oprócz tego dziewczyna stara się nie tracić dobrego humoru. Oczywiście, czasami jest jej smutno, ponieważ ma świadomość tego, że nie ma najłatwiejszego życia, jednak  nigdy nie 'biadoli' nad swoim losem. Można nawet powiedzieć, że do choroby podchodzi z przymrużeniem oka, ponieważ aparat tlenowy, który jest jej nieodłącznym elementem życia, nazywa Philippem. 
Mogłabym jeszcze więcej napisać o samej akcji przedstawionej w książce, ale nie chcę. Nie chcę z prostego powodu - tą powieść trzeba po prostu przeczytać. Nie ważne jak bardzo starałabym się przekazać treść, to nie będzie to samo co zapoznanie się z Hazel i Augustusem. 
Szczerze mówiąc, słysząc wiele opinii, myślałam że ta książka wpłynie na mnie tak, że nie będę mogła się pozbierać przez dłuższy czas. Jednak niestety tak nie było. Nie zrozumcie mnie źle - 'Gwiazd naszych wina' jest świetną powieścią i polecam ją wszystkim, nie tylko młodzieży, ale i dorosłym. Myślę, że część tej powieści pozostanie we mnie, chociażby fragment '- Może "okay" będzie naszym "zawsze". - Okay - zgodziłam się.' Jak widzicie mam mieszane uczucia co do tej powieści. Niewątpliwie była to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam, była zabawna, romantyczna, w tym samym czasie poważna i co najważniejsze - prawdziwa. Jednak czułam, że czegoś mi brakowało. Możliwe, że miałam za duże wymagania. Nie wiem. Jednego jestem pewna - na ekranizację wybiorę się na pewno.
Sami się przekonajcie, czy ta powieść do Was przemawia.



Na zakończenie jeszcze zwiastun filmu. :)





Pozdrawiam serdecznie
Kasia

Layout by Blacky