31 października 2013

Informacje, wyjaśnienia, przeprosiny.

Brak komentarzy:
Witam!
Ach, stęskniłam się za pisaniem na blogu. Ale tak to już czasami jest, że nie wyrabiamy się z niektórymi rzeczami i musimy z nich rezygnować. Jeśli chodzi o moją nieobecność - liceum mnie w 100% pochłonęło, teraz co robię po szkole to lekcje/nauka/spanie. Szczerze mówiąc to na mało co mam czas, a jeśli już się taki znajdzie, to trudno jest mi się zabrać za książkę. Dlatego chcę uprzedzić, że nie wiem kiedy ukaże się recenzja, co ile będę dodawała notki itp itd. Zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, ale finalnie zdecydowałam, że przychodzi w stan hibernacji, jak się 'ogarnę', to postaram się wrócić do systematycznego pisania. Obiecuję, że jeśli w końcu zabiorę się za jakąś powieść - zrecenzuję ją. Przede mną 'Inferno' Dana Browna, które leży już na półce, ale nie wiem kiedy pojawi się na Raju.
Przepraszam za brak odzywania się, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. :)

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :)

23 września 2013

'Zapisane w kościach' Simon Beckett

4 komentarze:
Witam! 
Dzisiaj zaczęła się jesień, a ja siedzę w domu z przeziębieniem. :) Gdybym chociaż mogła nadrobić czytanie - w życiu, nauka daje o sobie znać. Jednak liceum to nie przelewki, więc będę rzadziej dodawać recenzje. A tymczasem zapraszam na recenzję powieści, którą niedawno skończyłam.



Opis wydawnictwa.
„Kość opiera się wszystkiemu z wyjątkiem najgorętszego ognia. I nawet jeśli wypali się z niej cały węgiel, nawet jeśli jest już martwa i bez życia niczym pumeks, wciąż zachowuje swój pierwotny kształt. Ale jest wtedy jedynie wątłym duchem samej siebie sprzed spalenia, cieniem, który łatwo kruszy się i rozpada, ostatnim bastionem spopielałego życia.”
Tym razem doktor David Hunter – jak zawsze wyrwany z własnych bolesnych przeżyć – ma odczytać historię przerażającej zbrodni ze spopielałych kości.
Na targanej sztormem, odciętej od świata i sparaliżowanej śmiertelnym strachem wysepce, której mieszkańcy mają swoje straszne tajemnice, nic nie jest tym, czym się wydaje, i nic nie może być wyjaśnione do końca.


Moja recenzja.
Była to druga powieść Simona Becketta, którą przeczytałam. 'Chemia śmierci' bardzo przypadła mi do gustu, więc zakładałam, że z 'Zapisane w kościach' będzie podobnie. Zaczyna się dosyć powoli i coraz bardziej rozkręca. David Hunter, lekarz rodzinny oraz antropolog sądowy przyjeżdża na małą wyspę (Runę), na której znaleziono spalone prawie doszczętnie zwłoki. Po pomoc zadzwonił były policjant, Andrew Brody, który później okazuje się bardzo przydatny w całej sprawie. Oprócz tego dr Hunter ma do pomocy sierżanta Frasera, którego ulubionym zajęciem są cowieczorne wizyty w hotelowym barze. W sprawie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ofiara, zanim uległa spaleniu, została uderzona jakimś przedmiotem w głowę, w wyniku czego zmarła. Czyli mówimy tu o morderstwie. A przez to, że jest to wyspa odcięta od świata, morderca cały czas jest w okolicy i nie chce się pokazać.  W niedługim czasie wznawia swoją 'działalność', przez co Runa traci kolejnych mieszkańców. Na dodatek, żeby nie było zbyt nudno, na morzu rozpętuje się sztorm, więc wszystkie możliwe sposoby skontaktowania się z lądem, chociażby pogotowiem albo głównym komisarzem, ucinają się. Hunter, Fraser i Brody zmuszeni są pracować na własną rękę, co jest piekielnie trudnym zadaniem.
Przez jakiś fragment książki akcja lekko zwalnia, nikogo nie mordują, próbują rozwiązać sprawę. Jednak za chwilę wszystko zaczyna się dziać prawie na raz i ledwo można się połapać o co chodzi. Napad, podpalenia, morderstwo, a to wszystko następuje zaraz po sobie.
Czytając tą powieść, zauważyłam, że bardziej wciągnęła mnie 'Chemia śmierci'. To nie chodzi o to, że ta część jest nudna, po prostu mam wrażenie, że jego poprzednia książka przypadła mi do gustu trochę mocniej. Chociaż mam co do tego jakieś wątpliwości, ponieważ zakończenie w 'Zapisane w kościach' jest tak niespodziewane, że ... brak mi słów. ;) Może Wy się domyślicie rozwiązania sprawy, jednak dla mnie było to totalne zaskoczenie i polecam przeczytać tę pozycję chociażby tylko dla końcówki. Oczywiście cały thriller ma w sobie coś takiego, co nie pozwala odłożyć go na półkę. Mnie osobiście interesują wszystkie szczegóły pracy antropologa/patologa, ponieważ zaczęłam się poważnie zastanawiać nad kryminologią. 
David Hunter jest bohaterem 4 książek Simona Becketta. Każda powieść opowiada inną historię, jedynym elementem łączącym te thrillery jest postać doktora oraz historia jego życia prywatnego. 'Chemia śmierci' oraz 'Zapisane w kościach' już za mną, 'Szepty zmarłych' i 'Wołanie grobu' czekają i na pewno niedługo się doczekają, ponieważ pan Beckett ma styl pisania, który w 100% mi odpowiada.
Podsumowując - książkę polecam wszystkim fanom thrillerów, osobom, które interesują się tym, jak ciało zmienia się po spaleniu oraz wszystkim, którzy jeszcze nie poznali Simona Becketta, bo naprawdę warto. 

Pozdrawiam serdecznie 

Kasia

13 września 2013

'Lśnienie' Stephen King

6 komentarzy:
Witam :)
Piątek 13stego i nowa recenzja. :) Książkę przeczytałam już w wakacje, ale jakoś o niej zapomniałam, nie wiem jakim cudem haha. Przez najbliższy czas nie wiem jak to będzie z nowymi notkami, jestem w 1 liceum i próbuję się zaaklimatyzować, więc nic nie obiecuję. A tymczasem zapraszam na recenzję.


Opis wydawnictwa.
Powieść uważana przez wielu czytelników za horror wszech czasów. Jack Torrance, były nauczyciel, a obecnie poszukujący weny pisarz, otrzymuję pracę dozorcy w opuszczonym na okres zimowy górskim hotelu Overlook. Kiedy burze śnieżne odcinają od świata rodzinę Torrance'ów, obdarzony telepatycznymi zdolnościami Danny, pięcioletni syn Jacka, odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Sytuacja staje się coraz bardziej groźna, aż pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować... 

Moja recenzja.
Zabierając się za tą książkę, moje myśli wyglądały mniej więcej tak: 'No, horror wszech czasów, w końcu się będę bać czytając'. I szczerze mówiąc trochę się zawiodłam.
Historia przedstawiona w 'Lśnieniu' jest bardzo interesująca. Rodzina (matka, ojciec i syn) wprowadzają się do wielkiego hotelu, który z pozoru jest normalny, tzn nic się w nim nie dzieje. Jednak jak się później okazuje, ich tymczasowe miejsce zamieszkania jest nawiedzone. Poprzedni dozorca zamordował tam swoją żonę, dwie córki i w dodatku popełnił samobójstwo, nie wytrzymując już tego wszystkiego. Trzeba przyznać, zostać zamkniętym w jednym budynku na kilka miesięcy, bez dostępu do świata zewnętrznego z dwoma innymi osobami musi być trudnym przeżyciem. Biorąc pod uwagę, że syn Jack'a ma coś w stylu szóstego zmysłu, przez który widzi rzeczy, dla zwykłych śmiertelników niedostępne.
Na początku myślałam, że będą opisane w tej powieści różne straszne historie, które rzeczywiście mnie poruszą. Takich sytuacji było niewiele, pomimo czego książka i tak mi się podobała. Nie jest ona szczególnie straszna, wpływa bardziej na psychikę i sprawia, że możemy dostrzec jak postaci się zmieniają wraz z rozwojem akcji. Jednak moje wyobrażenie o 'Lśnieniu' było zupełnie inne i nie spełniło do końca moich oczekiwań. Pomimo tego horror ten polecam wszystkim, którzy znajdują przyjemność w czytaniu o nawiedzonych hotelach (tak jak ja :)) oraz są ciekawi, jak otoczenie wpływa na człowieka. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak obejrzeć ekranizację. 
Właśnie znalazłam informację, że kontynuacja 'Lśnienia' wychodzi 24.09 :) Jeśli będę miała możliwość, na pewno zapoznam się z tą pozycją. 

Pozdrawiam serdecznie
Kasia

3 września 2013

'Wszelki wypadek' Joanna Chmielewska

Brak komentarzy:
Witaaam :)
Pierwszy dzień szkoły - nie będę się wypowiadać na ten temat, wybaczcie. ;) Szczerze to nie wiem jak to teraz będzie z recenzjami, uprzedzam, zaczęłam liceum i boję się że nie będę miała czasu na czytanie. Postaram się, ale nic nie mogę obiecać. A tymczasem zapraszam na recenzję książki naszej polskiej autorki. :)

Opis wydawnictwa. 
Przygody Pawełka i Janeczki, w których, jak i w poprzednich znaczącą rolę odgrywa pies Chaber. Tym razem młodzi pogromcy przestępczości rozpoczynają walkę ze złodziejami samochodów. Ich dość niezwykły sposób sposób prewencji wzbudza duże wzburzenie u wszystkich zainteresowanych stron. 

Moja recenzja.

'Wszelki wypadek' jest kolejną książką, którą przeczytałam autorstwa Joanny Chmielewskiej i chyba drugą, z udziałem Pawełka i Janeczki. Jest to rodzeństwo, które przy pomocy swojego nadzwyczaj uzdolnionego psa Chabra rozwiązuje różne zagadki. Zabierając się za książkę, zapomniałam, że w poprzedniej części z tym rodzeństwem nikt nie zginął, więc nastawiałam się na jakieś morderstwo. A tu niespodzianka, morderstwa żadnego nie było. Brat z siostrą postawili sobie za cel zlikwidowanie szajki złodziei samochodów. Jak się można spodziewać, dużą rolę w całej sprawie odgrywa ich cudowny pies, który jest inteligentniejszy od niejednego człowieka. Dzieciaki, aby rozwiązać sprawę, uciekają do niekonwencjonalnych metod, przy czym współpracują również z policją. Stróże prawa tak bardzo polegają na Pawle i Janeczce, że aż zdaje się to nierealne. Jednak jest metoda w tym szaleństwie - uczniowie podstawówki nie zwracają na siebie takiej uwagi jak policjanci, więc mogą zaglądać prawie wszędzie.
Pomimo że w tej powieści nikogo nie mordują, jest ona ciekawa i wciąga. Czyta się ją trochę inaczej, bo w przypadku kryminału z zabójstwem przez całą akcję zastanawiam się, kto zabił - tutaj (logicznie) czegoś takiego nie ma. Mi nie towarzyszyły takie emocje przy czytaniu tej książki, jak zwykle przy powieściach Chmielewskiej. Moją ulubioną książką pani Joanny jest nadal 'Wszystko czerwone', które wszystkim polecam i myślę, że to przez długi czas się nie zmieni.

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego życia. ;)

28 sierpnia 2013

'Greckie wakacje' Alyson Noël

Brak komentarzy:
Dzień dobry :)
Jak zapowiadałam - nadrabiam recenzję. Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z książki - może to dlatego, że w końcu wymarzona współpraca się udała. :) Teraz będę się starała o kolejne wydawnictwa, które tak bardzo lubię. Życzcie mi powodzenia. :)


Opis wydawcy.
Colbie Cavendish zrywa z wizerunkiem kujonki, zrywa także kontakty ze swoją dotychczasową przyjaciółką. Niecierpliwie czeka na najbardziej ekscytujące lato w swoim życiu, mając nadzieję na niekończące się pasmo szalonych imprez i randki ze szkolnym przystojniakiem. Te wspaniałe plany krzyżują jednak rodzice, którzy postanawiają się rozstać i dlatego posyłają córkę na całe wakacje do Grecji, do zwariowanej ciotki...

Moja recenzja.
Czytając opis wydawcy wiedziałam, że muszę sięgnąć po tą powieść. Grecja jest jednym z moich ulubionych krajów, jestem w niej, jak i w Grekach, zakochana. Oprócz tego akurat tak się złożyło, że styczność z książką miałam akurat w Grecji. Od razu mogłam porównać treść powieści do świata realnego. 
Głowna bohaterka jest typową nastolatką, która wakacje chce spędzić na imprezach. Jednak nie jest jej to dane, gdyż rodzice Colbie stwierdzili, że powinna się ona oderwać od życia codziennego i pojechać do swojej dziwnej ciotki na całe wakacje na Tinos. Dziewczynie nijak to w smak, tym bardziej że właśnie dostała szansę na dostanie się do najpopularniejszej paczki w szkole. Jednak nikt (a przynajmniej Colbie) nie spodziewał się, że jej pobyt potoczy się tak niespodziewanie i kompletnie zmieni pogląd na różne rzeczy, jak i osoby.
Na początku za nic nie mogłam zrozumieć głównej bohaterki - jak można nie chcieć mieszkać na greckiej wyspie przez dwa miesiące?! Ale im bardziej poznawałam nastolatkę, sytuacja się klarowała. Dziewczyna utknęła tam bez telefonu, Internet jest tylko w jednej kafejce internetowej (której właściciel nie popiera siedzenia przed komputerem całego dnia), ze światem zewnętrznym można się kontaktować tylko przez listy i ograniczoną ilość maili. No rzeczywiście, dwa miesiące spędzone na Tinos mogą być trochę ciężkie (ja bym się zajęła czytaniem książek, ale pomińmy ten temat ;)). 
Powieść składa się tak naprawdę z trzech części - są to albo listy Colbie do rodziców, albo wpisy na blogu, który dziewczyna założyła 'z nudów', albo wpisy do jej pamiętnika. Przez to powieść sprawia wrażenie, jakby była napisana właśnie przez nastolatkę. 'Greckie wakacje' są idealną pozycją na lato, jak i na takie dni jak dzisiaj, kiedy wakacje stają się powoli wspomnieniem.


Za możliwość przeczytania tej pozycji dziękuję serdecznie 

27 sierpnia 2013

'Kod Leonarda da Vinci' Dan Brown

2 komentarze:
Witam!
Ostatni tydzień w wakacji przed nami, a ja zabieram się za nadrabianie recenzji. Szykują się również zmiany wyglądu bloga, mam nadzieję, że się spodoba. :) Zapraszam na recenzję i proszę o komentarze.

Opis wydawnictwa.
W Luwrze zostaje popełnione morderstwo. Jego ofiarą jest kustosz. Zwłoki zostają znalezione w pozycji przypominającej sławny rysunek witruwiański, na którym renesansowy artysta przedstawił idealne proporcje ludzkiego ciała. W zbrodnię zamieszany jest - według policji - profesor z Harvardu, znawca symboliki religijnej.
Sprawy komplikują się, gdyż umierający kustosz pozostawił szereg zagadek, które mają pomóc wskazać winnych tej zbrodni i trzech innych popełnionych tej nocy na wpływowych mieszkańcach Paryża. Ale mają też doprowadzić do czegoś znacznie bardziej istotnego.

Moja recenzja.

To było moje drugie podejście do tej książki. Za pierwszym razem coś mi przeszkodziło w jej czytaniu, chyba Nook mi się rozładował i złapałam coś innego. Ale w te wakacje postanowiłam powrócić do tej pozycji. Przy okazji recenzji 'Aniołów i demonów' wspominałam, że Dan Brown jest moim ulubionym pisarzem, więc ta lektura była pewnym 'pewnikiem'. Nie zawiodła, wręcz przeciwnie, utwierdziła w przekonaniu, że Brown jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. 
Tym razem Robert Langdon, główny bohater 'Kodu', musi rozwiązać tajemnicę związaną z morderstwem kustosza Luwru. Jeden z najbardziej liczących się ludzi w świecie symboliki i historii zostawia przy swoim ciele notatkę, która na pierwszy rzut oka nic nie mówi, jednak kiedy na miejsce przybywa agentka z Wydziału Kryptografii francuskiego Centralnego Biura Śledczego wszystko staje się jasne. Prawie wszystko, bo z rozwiązaniem każdej kolejnej zagadki wychodzą na światło dzienne kolejne niejasności i wątpliwości. Napięcie rośnie, a niepewność co będzie następne towarzyszy nam przez cały czas.
'Kod Leonarda da Vinci' jest bardzo wciągającą książką, od której trudno się oderwać. Wchodząc na portal Lubimy Czytać zwróciłam uwagę na sporą ilość nieprzychylnych opinii na temat tej pozycji. Niektórzy twierdzą, że jest to po prostu 'ksero jego poprzednich powieści', inni, że jest to 'historia kryminalna na poziomie przedszkola'. Ujmę to tak - są gusta i guściki. Mi ten kryminał bardzo przypadł do gustu i na pewno nie raz będę do niego wracać. Moim zdaniem jest to bestseller, który zasługuje na to miano.

5 sierpnia 2013

'Miami i Florida Keys' Mark Miller

2 komentarze:
Witam.
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale wbrew temu, co myślałam, na moim ostatnim wyjeździe nie było Internetu. W najbliższym czasie recenzje powinny ukazywać się dosyć regularnie, ale niedługo wyjeżdżam, więc nie wiem jak to będzie. Tym razem zapraszam na recenzję przewodnika. :)


Opis wydawnictwa.
Każdego dnia eksperci National Geographic przemierzają świat, zgłębiając kulturę i dzieje odwiedzanych krajów oraz przypatrując się ich mieszkańcom. Zdobytą wiedzę przekazują na łamach przewodników National Geographic, obejmujących:

MARSZRUTY, oparte na bogactwie doświadczeń zdobytych w Miami I na wyspach archipelagu Florida Keys, które pomogą zaplanować pobyt adekwatnie do posiadanego czasu i zainteresowań.

NIEZWYKŁE DOŚWIADCZENIA, od nurkowania przy wysepce Looe Key, po kibicowanie mistrzom jai alai (peloty), pływanie z delfinami i rowerowe eskapady po Parku Narodowym Everglades przy świetle księżyca.

RADY BYWALCÓW, od fotografików, podróżników i dziennikarzy National Geographic po rodzimych znawców rozmaitych zagadnień, dotyczące ulubionych miejsc, zasad postępowania i wielu innych kwestii.

TRASY WYCIECZEK PIESZYCH I SAMOCHODOWYCH, opatrzone klarownymi mapami i planami, m.in. wyprawy w poprzek bagien Everglades szosą Tamiami, przechadzek po Małej Hawanie czy szlakiem architektury art déco.

PROPOZYCJE MNIEJ RUTYNOWYCH SZLAKÓW, w tym do Narodowego Rezerwatu Big Cypress, po miasteczku Opa-locka i na wysepki Dry Tortugas.

LISTĘ TEGO, CZEGO POMINĄĆ NIE WOLNO, w każdym omówionym w przewodniku regionie, a także przy trasie każdej wycieczki.

WSPANIAŁE ZDJĘCIA, GRAFIKI, PLANY I MAPY, które ułatwiają podjęcie decyzji, poruszanie się i gruntowne poznanie każdego miejsca.



Moja recenzja.
Przeglądając ofertę wydawnictwa G+J wpadł mi w oko przewodnik po Miami i Florida Keys. Samo Miami jest jednym z miejsc na liście ‘do odwiedzenia przed śmiercią’ (jakkolwiek to brzmi ;)). Kiedy więc zobaczyłam tę pozycję, stwierdziłam, że nie zaszkodzi już się czegoś dowiedzieć o tym regionie.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, są piękne zdjęcia – myślę że chociaż częściowo oddają magię tego obszaru. Oprócz zapierających dech w piersiach widoków, przedstawione są na nich również różne atrakcje oraz miejsca warte odwiedzenia.
Kolejną zaletą tej pozycji jest niezwykle przejrzysty układ – na początku każdego rozdziału wymienione są tematy, które będą poruszone na kolejnych stronach. Książka jest podzielona na kilka części, każda obejmuje daną kategorię, która jest opisana krótko i zwięźle, ale tak, żeby można było się z niej wszystkiego dowiedzieć.
Przewodnik autorstwa Marka Millera warto zabrać ze sobą na samą wycieczkę, ponieważ znalazły tam również miejsce mapy i plany, które bardzo ułatwią podróż w Stanach Zjednoczonych. Oprócz tego, w książce znajdują się rady bywalców i miejscowych, które pozwolą nam poznać Miami i Florida Keys takimi, jakimi naprawdę są. Autor wziął również pod uwagę różne możliwości, jakie mają przyjezdni  i stworzył dwa plany pobytu – tygodniowy i dwutygodniowy. Opisał w nich każdy dzień po kolei,  uwzględniając najważniejsze i najciekawsze miejsca w okolicy.
Przez to, że przewodnik ten napisany jest zwięźle, ale nie ‘po łebkach’, czytało się go szybko i myślę, że sięgnę po kolejne pozycje duetu G+J i National Geographic.

Za możliwość zapoznania się z tą pozycją dziękuję wydawnictwu G+J. 

Pozdrawiam serdecznie
Kasia

21 lipca 2013

'Intruz' Stephenie Meyer

6 komentarzy:
Witam :)
Już po pierwszym wyjeździe, obecnie jestem na drugim, postaram się dodawać dosyć regularnie recenzje, chociaż nie wiem co z tego finalnie wyjdzie.


Opis wydawcy.
Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...

Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...


Moja recenzja.

Wybierając się do empiku nie wiedziałam, jaka książka tym razem trafi do mojej kolekcji. Po długich zastanowieniach zdecydowałam się na ‘Intruza’ Stephenie Meyer. Głównie kierowałam się tym, że dosyć niedawno powstała ekranizacja tej powieści , więc będę mogła porównać oryginał z wersją filmową. Oprócz tego stwierdziłam, że jeśli nie przeczytałam ani jednej części ‘Zmierzchu’, przeczytam chociaż tą powieść.
Książki o świecie po apokalipsie trafiają do mnie o wiele bardziej niż historie o wampirach, więc byłam dosyć pozytywnie nastawiona na tę lekturę. Pierwszym plusem jest objętość – 556 stron to nie lada wyzwanie, na lato jest to dla mnie najlepsza ilość stron.
Świat, który wykreowała Stephanie Meyer wydaje się niebanalny. Ziemia wygląda tak jak zawsze, jednak zmienili się jej mieszkańcy. Dusze, które opanowały już kilkanaście planet trafiły także na naszą. Przejmują ludzkie ciała, żyją w nich, a ich pierwotni mieszkańcy zostają w pewnym sensie stłamszeni. Jednak są tacy ludzie, którzy łatwo się nie poddają i walczą. Czasami przed tym, żeby zabrać im dotychczasowe życie, a czasami przed tym, żeby już po fakcie dokonanym zostać totalnie zdominowanym. Przykładem takiej osoby jest Melanie, która nawet po wszczepieniu w nią duszy, pozostaje sobą. Wagabunda, która zamieszkuje w ciele Mel zdaje się idealnie rozumieć swoją współlokatorkę i stara się jej pomóc najlepiej jak potrafi. Jednak czasami, a nawet bardzo często, jest to bardzo trudne, ponieważ oprócz ciała, Wagabunda przejęła także wspomnienia i uczucia Melanie. Sprawę utrudnia tym bardziej miłość Mel do chłopaka, który jeszcze rok temu gotów był za nią oddać życie, a teraz staje się jednym z jej największych wrogów.
‘Intruz’ stał się jedną z moich ulubionych książek. Wartka akcja, nietypowa historia, miłość, która wywołuje wiele kłopotów, świat, który wydaje się taki podobny, a pomimo to inny sprawia, że powieść wciąga od pierwszej strony i nie pozwala odłożyć lektury na bok. Styl pisania autorki powoduje, że przywiązujemy się do bohaterów, przeżywamy z nimi każdą tragedię, każdy powód do szczęścia oraz kibicujemy im na każdym kroku. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie ostatnio czytałam i będę do niej wracać na pewno wielokrotnie. Zaczynam się zastanawiać nad przeczytaniem ‘Zmierzchu’, jednak czuję, że jednak zrezygnuję, bo wampiry trochę mi się ‘przejadły’. ;)

Pozdrawiam serdecznie
Kasia


5 lipca 2013

'Queen. Nieznana historia.' Peter Hince

Brak komentarzy:
Dzieeeeń dobry!
Od rana mam dobry humor - współpracuję z Publicatem! :) Od samego początku chciałam z nimi bardzo współpracować, więc się cieszę jak szalona. :)
A dzisiaj recenzja książki, z którą miałam niezły problem (ogólnie miałam problem z czytaniem ostatnio).
Zapraszam serdecznie.


Opis wydawcy.
Queen. Nieznana historia to rock’n’rollowa opowieść z czasów świetności muzycznego szaleństwa, snuta ze sceny, zza kulis i ze studyjnego zacisza. Ten niepowtarzalny zapis autorstwa Petera Hince’a, który spędził z zespołem wiele lat jako członek ekipy technicznej, rzuca zupełnie nowe światło na Freddiego Mercury’ego, Briana Maya i ich kolegów z jednej z grup wszechczasów. To spojrzenie świeże i nowe, bo osobiste, wykraczające dalece poza monotonię zwyczajnej biografii.

Książka odkrywa szereg nierzadko zaskakujących faktów z życia Queen i ich lidera, ale Hince ani na chwilę nie zniża się do poziomu kolorowego tabloidu. To nie historia rodem z brukowej prasy, ale przepustka access all areas do muzycznej przygody życia. Queen. Nieznana historia to esencja tego, co składa się na żywot rock’n’rollowca.


Moja recenzja.

Od dosyć dawna lubię czasami posłuchać Queen. To nie jest tak, że jestem ich jakąś wielką fanką, po prostu bardzo lubię ten rodzaj muzyki. :) Przeglądając ofertę wydawnictwa SQN zauważyłam tę książkę i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. Zabrałam się za nią i od razu wiedziałam, że mi się spodoba. Biografia jest autorstwa Petera Hince'a, który był jednym z technicznych zespołu. Oprócz tego był przyjacielem panów, więc tak naprawdę jest to osoba, która znała Briana, Rogera, Freddiego i Johna najlepiej. Hince oprócz samego opowiadania o zespole i ich pracy, opisuje także kraje, które cała ekipa zwiedziła przy okazji różnych tras koncertowych. Zwyczaje tam panujące, fanów, którzy byli obecni na widowiskach, sytuacje, które spotkały gwiazdorów itp itd. Powieść jest bardzo ciekawie napisana, nie są to suche fakty, są to informacje, które Peter uznaje za interesujące dla fanów Queen. Oczywiście jako jeden z technicznych, autor podpisał coś w stylu umowy poufności w ramach której nie może opisywać różnych pikantnych sytuacji, jednak do swojej książki wybrał takie wydarzenia, które i zainteresują czytelników, i nie naruszą umowy. 
Czytając tę pozycję można chociaż na chwilę poczuć się jak prawdziwa gwiazda rocka. Zostajemy wprowadzeni w świat show-biznesu, poznajemy tajemnice zespołu, uczestniczymy w przygotowaniach do koncertów i wreszcie jesteśmy na scenie razem z Queen! Książka napisana jest prostym językiem z idealną dawką humoru. Przepełniona ciekawostkami sprawia, że jej czytanie przychodzi naprawdę z łatwością. Dzięki niej dowiadujemy się m.in. jak powstawał najbardziej znany motyw z 'We Will Rock You' oraz czy Freddie tak naprawdę pił szampana na scenie.
Oprócz Queen, książka nawiązuje też do historii autora. Prosty chłopak, który stał się, tak naprawdę przez przypadek, technicznym jednego z największych zespołów rockowych, jest dosyć niesamowita. 
'Nieznana historia' przypomina bardziej pamiętnik, niż stereotypową biografię. Pomimo że na okładce jest tylko Freddie, w książce wszyscy członkowie zespołu są 'poruszeni' tak samo. Jest to naprawdę dobra książka, do której zapewne będę wracać. Zagłębiając się w nią otula nas magiczna otoczka, która nie pozwala odłożyć lektury ani na chwilę. 



Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu SQN.





Pozdrawiam serdecznie
Kasia

4 lipca 2013

'Piękne Istoty'

2 komentarze:
Witam :)
Dzisiaj kolejna recenzja filmowa. Wyjeżdżam w weekend na cały miesiąc i nie będę raczej miała dostępu do Internetu, więc niestety będzie przerwa miesięczna. Jak tylko wrócę napiszę recenzje wszystkich filmów i książek, które obejrzałam i przeczytałam.
Dostałam się do liceum, które było moim pierwszym wyborem!!! :)


Opis z filmweb.pl
Film oparty na pierwszej części powieści Kami Garcii i Margaret Stohl. 16-letni Ethan Wate poznaje tajemniczą Lenę Duchannes. Chłopak szybko odkrywa, że dziewczyna nie jest typową nastolatką.

Moja recenzja

W zeszłym tygodniu nie miałam kompletnie ochoty na czytanie, więc stwierdziłam że obejrzę jakiś film. Trafiłam na 'Piękne Istoty'. O produkcji słyszałam już wcześniej, był czas, kiedy 'Piękne Istoty' był bardzo na topie. Jak już kiedyś wspominałam - kiedy coś jest właśnie takie modne, ja to... olewam. Trochę na przekór, po prostu tak mam. :)
Historia zdaje się być błaha i prosta. Chłopak mieszka w małym miasteczku, marzy o tym, żeby się stamtąd wyrwać, kiedy pewnego dnia pojawia się tajemnicza dziewczyna, która zmieni jego całe życie. W dodatku ta niewiasta ma jakąś tajemnicę o której nie wie prawie nikt. Oklepane, prawda? Na początku też tak myślałam, jednak oglądając tą produkcję zmieniałam coraz bardziej opinię. Może i fabuła rzeczywiście nie jest specjalnie oryginalna, ale ma coś w sobie. Jednym plusem jest że główna bohaterka nie jest ani wampirem, ani wilkołakiem. Jest... obejrzyjcie, to się dowiecie. :)
'Piękne istoty' są ekranizacją serii książek Kroniki Obdarzonych. Trzy części zostały już u nas wydane, czwarta pojawi się w księgarniach w grudniu. Ostatnio, kiedy byłam w Empiku, aby wykorzystać kartę prezentową (tak, wygrałam na balu! :)) zastanawiałam się nad kupnem 'Pięknych Istot', ale myślałam, że jest to pierwsza część i że reszta nie jest jeszcze wydana. Nie wiem jak Wy, ale kiedy ja wiem, że jest to na przykład trylogia, a została wydana dopiero jedna książka, wolę czasami poczekać dłużej na pojawienie się wszystkich, bo później chodzę niespokojna co się stało z bohaterami. :) Jednak kiedy po obejrzeniu filmu trochę się zainteresowałam Kronikami, zauważyłam że spokojnie mogę się za nie zabrać, ponieważ na ostatnią część muszę czekać tylko kilka miesięcy. Na razie przede mną jeszcze wiele powieści, ale za te również się niedługo zabiorę.
Oglądając 'Piękne Istoty' nie mogłam nie zwrócić uwagi na soundtrack. Jestem wyjątkowo wrażliwa na muzykę, jest to moja miłość (taka jak książki, jak i nie większa). Przesłuchałam wszystkie piosenki, a raczej ścieżki dźwiękowe, bo są to raczej same melodie i jestem zachwycona. Jest to typ muzyki, który idealnie pasuje aby go słuchać podczas czytania. Delikatny, subtelny, robi za tło, a nie główny element. Coś pięknego.
Ogólnie rzecz biorąc to wolę przeczytać książkę, zanim obejrzę film. Tym razem kolejność była odwrotna, czego zaczynam żałować. Przeczytałam kilka opinii, że ekranizacja nie jest wierna powieści, jest dużo elementów, które są zmienione i że trudno będzie producentom nakręcić drugą część, ponieważ sporo namieszali. Oglądając sam film, bez znajomości lektury, jestem zadowolona i uważam, że jest to dobra produkcja. 

Pozdrawiam serdecznie,

Kasia.

2 lipca 2013

'Iluzja'

Brak komentarzy:
Witam :)
Rok szkolny oficjalnie skończony, odchodzę z gimnazjum ze średnią 5.5 (możecie być ze mnie dumni ;)) i ze smutkiem. Rozstaję się z moją klasą, zżyłam się już z nimi, no ale cóż, taka kolej losu. Pomiędzy wypadami na miasto staram się znaleźć czas na czytanie, ale nie zawsze mam do tego zapał. W międzyczasie oglądam jeszcze filmy - dzisiaj recenzja jednego z nich. 

Chciałam jeszcze dodać, że coraz bardziej zastanawiam się, czy może nie znaleźć jakiegoś bloga z recenzjami, do którego mogłabym dołączyć jako jedna z recenzentek. Uwielbiam pisać, ale czasami nie mam czasu, a nie chciałabym żeby te kilka osób, które czytają mojego bloga były zawiedzione. Z drugiej strony jest to chyba jednak większa odpowiedzialność, bo pracuje się w drużynie. Pomimo to coraz częściej chodzi mi ten pomysł po głowie. Nie wiem szczerze mówiąc co zrobić. Z recenzowania na pewno NIE chcę zrezygnować.


Opis z filmweb.pl
Agenci FBI śledzą grupę iluzjonistów, którzy napadają na banki w czasie ich przedstawień i ukradzione pieniądze rozdają publiczności.

Moja recenzja.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tego filmu wiedziałam, że na pewno na niego pójdę. Nie wiem czy wiecie, ale sensacje i kryminały to moje dwa ulubione gatunki. Do tego dochodzi magia, którą jestem zafascynowana już od dłuższego czasu. Idealnie, coś dla mnie! W niedzielę udało mi się wybrać do kina na seans. 
Film opowiada historię czterech ulicznych magików, którzy po kilku latach są najsławniejszymi iluzjonistami w Ameryce, a nawet na świecie. Czterej Jeźdźcy - to tak się nazywa ta osobliwa grupka, która została zwerbowana przez tajemniczą organizację. W trakcie jednego z występów wykonują sztuczkę, która w niedługim czasie obiegła cały świat. W kilka minut obrabowują bank. I to nie chodzi o to, że pieniądze zabierają sobie. O nie, wszystko darowane jest ludziom z widowni. Czterej Jeźdźcy działają na zasadzie Robin Hood'a - zabierają bogatym, dają biednym. Obrabowanie banku to dopiero pierwszy taki trick. Przed nami pozostają jeszcze dwa, które wprawiają w podobne osłupienie.
Oprócz magii (bo przecież o to w tym filmie głownie chodzi) nie zabrakło elementów sensacji. Szalona gonitwa po uliczkach Nowego Orleanu, wariacki pościg na autostradzie i jeden z najważniejszych wątków - zabawa w kotka i myszkę FBI z Interpolem i z iluzjonistami. 
Akcja trzyma w napięciu, trudno odgadnąć co się stanie za chwilę. Zakończenie dla mnie było totalnym zaskoczeniem, siedziałam na fotelu (nie żartuję) z otwartą buzią. ;) 
Kolejnym plusem tej produkcji jest obsada. Morgan Freeman, Mark Ruffalo, Woody Harrelson, Melanie Laurent, Jesse Eisenberg. To tylko kilka osób, które można zobaczyć na ekranie kinowym. Zatrudnienie tych wszystkich aktorów w jednym filmie było świetnym pomysłem. 
Podsumowując - jest to jeden z najlepszych filmów jakie ostatnio widziałam, jestem nim zachwycona i trafia na moją listę ulubionych produkcji. Polecam wybrać się do kina, bo naprawdę warto. :)

Pozdrawiam serdecznie

Kasia

6 czerwca 2013

'Zbrodnia na festynie' Agatha Christie

5 komentarzy:
Witam!
W końcu! Wracam do światka recenzentów. Mam nadzieję, że teraz już będzie lepiej, szkoła powoli się kończy, a w wakacje nie ma nic innego do roboty, jak czytać. :) Zapraszam na recenzję i proszę o jakieś komentarze, bo to podnosi na duchu. :)
Jeszcze jedna rzecz - podobno Google coś kombinuje i ma usunąć opcję obserwowania, czy coś w ten deseń. Tak przynajmniej zrozumiałam. Zastanawiam się co zrobić - albo się przeniosę na wordpress, albo podłącze bloga do Google+, chociaż za cholerę nie wiem jak to działa. No ale nic, coś wymyślimy.



Opis wydawcy. 
Jutro będzie tu wielki festyn, a jedną z atrakcji ma być Polowanie na Mordercę. Będzie oczywiście Ofiara. Tropy. I Podejrzani. Takie klasyczne typy, wie pan: Wamp, Szantażysta, Młodzi Kochankowie, Posępny Lokaj i tak dalej. Po zapłaceniu pół korony za wstęp ogląda się pierwszy Trop, a potem trzeba znaleźć Ofiarę, Narzędzie Zbrodni oraz powiedzieć, kto jest Sprawcą i wskazać Motyw . Słynący z niekonwencjonalnych pomysłów państwo Stubbs postanawiają zadziwić wszystkich niezwykłą rozrywką przygotowaną z okazji wielkiego festynu organizowanego na terenie ich posiadłości. Atrakcją, o przygotowanie której proszą znaną autorkę powieści kryminalnych, Ariadnę Oliver, ma być zabawa w Polowanie na Mordercę. Pani Oliver spełnia kaprys Sir George?a i Lady Stubbsów, lecz gdy do rozpoczęcia festynu pozostają tylko godziny, tknięta złym przeczuciem postanawia zaprosić Herkulesa Poirota. Na wszelki wypadek... 


Moja recenzja.
Po książkę sięgnęłam tak naprawdę przez przypadek. Byłam prawie cały dzień w galerii handlowej i po jakimś czasie już mi się znudziło chodzenie po sklepach, a musiałam jeszcze poczekać na mojego tatę, więc zaszłam do Empiku i wybrałam tą pozycję. Zdecydowałam się na nią, ponieważ wydawała się całkiem ciekawa. Sami zobaczcie - z pozoru niewinna zabawa zamienia się (oczywiście) w morderstwo. Ginie dziewczyna, nie wiadomo dlaczego, kto ją zabił. Nie miała żadnych wrogów, nikomu nic złego nie zrobiła. I to głównie przemówiło do mnie, żeby zakupić tą powieść. Historia rzeczywiście zaczyna się ciekawie, chociaż jak dla mnie trochę przydługo. Wyjaśniane są okoliczności zabawy, przedstawiane różne osoby. Później dochodzi do momentu kulminacyjnego - morderstwa. Przez resztę czasu oczywiście Herkules Poirot próbuje dociec, kto był sprawcą. Kolejnym plusem tego kryminału jest właśnie sama postać detektywa. Jestem wielką fanką książek z jego udziałem. Jednak jeśli mam być szczera, jest to chyba najsłabsze dzieło Agathy Christie, jakie do tej pory czytałam. Zakończenie jest, moim zdaniem, mocno naciągane, wyglądało to tak, jakby nie miała zbytnio pomysłu, więc wymyśliła coś takiego. Ale może to tylko ja mam takie wrażenie. Nie można jednak zarzucić, że jest to nudna książka, wręcz przeciwnie. Tak samo zakończenie, pomimo że trochę nieprawdopodobne, to bardzo zaskakujące i może niektórym przypadnie do gustu. 
Jeśli jeszcze nie przeczytaliście żadnej powieści tej autorki, serdecznie polecam 'Dziesięciu murzynków' (inna wersja to 'I nie było już nikogo') oraz 'Morderstwo w Orient Expresie'. Są to moje dwie ulubione książki pani Agathy i myślę, że są one obowiązkowymi pozycjami do przeczytania.


Pozdrawiam serdecznie
Kasia

20 maja 2013

Przeprosiny

1 komentarz:
Dobry wieczór.
W tym momencie powinna na blogu pojawić się recenzja. De facto powinna ona się pojawić już dawno temu. Ale recki dzisiaj nie będzie, dzisiaj będą przeprosiny.
Chciałam przeprosić osoby, które chociaż czasami zaglądały na mojego bloga, za brak udzielania się. Niby mogłabym się wytłumaczyć egzaminami, ale nie jest to żadne wytłumaczenie, ponieważ egzaminy skończyłam pisać już dawno temu. Od jakiegoś czasu KOMPLETNIE nie mam zapału do czytania. Nie wiem, szczerze mówiąc, co się dzieje. Może to wina zbliżającego się lata i lenistwo już powoli się we mnie zagnieżdża? Nie wiem, ale naprawdę przepraszam. Tym bardziej, że mam jeszcze do zrecenzowania dwie książki, które od jakiegoś czasu leżą na biurku i patrzą na mnie tęsknym wzrokiem. Nie chciałabym zawieść tego wydawnictwa, ponieważ kontakt jest świetny, jak i książki. Więc mam nadzieję, że niedługo coś się odmieni i wena do czytania wróci. Co ja mówię, musi wrócić! A te dwie książki na pewno wkrótce zrecenzuję, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Wybaczcie, proszę. :)

Pozdrawiam
Kasia

8 kwietnia 2013

'Żywe trupy. Narodziny Gubernatora' Robert Kirkman, Jay Bonansinga

3 komentarze:
Witam!
Na początek - miłego tygodnia. :) No cóż, miałam nadzieję, że z recenzją wyrobię się w zeszłym tygodniu, ale niestety się nie udało. Ale poniedziałek tez nie jest taki zły. ;) W takim razie zapraszam do czytania. 

Opis wydawcy. 

Na początku był przełomowy i świetnie oceniany komiks…

Potem pojawił się rewelacyjny serial…

„Najlepsza nowość w telewizji.”
-- Entertainment Weekly

Aż w końcu przyszedł czas na pierwszą z serii powieści opowiadających historię kultowych postaci z uniwersum The Walking Dead.
Gubernator. Ten rządzący Woodsbury despota znany jest z własnego, chorego poczucia sprawiedliwości: w jej imieniu zmusza więźniów do walki z zombie ku uciesze miejscowych, a tym, którzy wejdą mu w drogę, odcina ręce i nogi. Kiedy tylko pojawił się w komiksowym cyklu Żywe trupy, został okrzyknięty przez magazyn Wizard "Złoczyńcą roku", a jego postać do dziś wzbudza wśród czytelników kontrowersje.

Nadszedł czas, by sięgnąć do korzeni. Dzięki książce, którą trzymasz w ręku, dowiesz się, jak Gubernator stał się tym, kim jest, jak trafił do miejsca, w którym po raz pierwszy ujrzeli go fani serii, i co sprawiło, że wykurzył Ricka i jego towarzyszy z ich bezpiecznej przystani.

Wybierz się w podróż po świecie, gdzie człowiek musi walczyć nie tylko o swoje życie, ale i duszę. Stań na krawędzi przepaści, na której dnie spoczywa ludzkość. Zobacz, jak powstaje legenda. Bądź świadkiem narodzin Gubernatora. 

Moja recenzja.
Jeśli mam być szczera, to nie wiem czy w ogóle bym się zabrała za tą pozycję. Jednak nawiązując współpracę z Wydawnictwem SQN, stwierdziłam, że jak już mam taką okazję, to skorzystam. I jestem z tego powodu bardzo zadowolona. :) Bohaterów książki poznajemy w momencie, kiedy wybucha 'zaraza'. Już się zorientowali, że coś nie gra - no cóż, chodzących umarlaków nie tak trudno nie zauważyć - i zaczynają swoją podróż. Ich celem jest miasto, w którym jest obóz dla przetrwałych. Jednak jak się okazuje z czasem, nic nie jest tak proste, jak mogłoby się zdawać. Przez długi czas nasi bohaterowie nie spotykają żadnego żywego ducha, jedynie pozostałości po ludziach. I też przypadek żywych trupów jest ciekaw - nie ważne jak ktoś umarł, jak bardzo był zmasakrowany, i tak się odrodzi i zacznie polować na ludzką krew. 
Powieść rozpoczyna wstęp napisany przez Pawła Deptucha. Oprócz historii komiksu, później serialu itp ważna w nim jest jedna rzecz. Jak to autor ujmuje, 'nawet ulubieńcy czytelników nie mogą być pewni swojej przyszłości'. I ta myśl powinna towarzyszyć każdemu, kto zdecyduje się na tą książkę. Zdecydowanie jest to jeden z elementów, który sprawia, że 'Narodziny Gubernatora' są tak dobrą pozycją.
Co ciekawe, i według mnie wpływa pozytywnie na książkę, tłumacz nie bał się przekładać na polski różnych przekleństw. Wiecie jak to jest, czasami te f*ck'i (żeby nie było, mała cenzura jest ;)) tłumaczone są jako 'ojeju' albo coś w tym stylu. Jednak w tym przypadku, przekleństwa oddają w pewnym sensie dynamikę zdarzeń, sprawiają, że czytelnik jeszcze dokładniej może poznać uczucia bohatera. Jedyny minus książki, jest taki, że czasami zdarzały się jakieś błędy. Np coś w stylu 'Philip daje broń Philipowi' (nieźle się uśmiałam w tym momencie :)). Akurat to był jedyny przypadek tego rodzaju, ale ogólnie rzecz biorąc nie wpływa to na ogół książki. 
Kiedy zaczynałam czytać 'Żywe trupy' cały czas w głowie miałam jakąś myśl, że bardzo przypomina to 'Komórkę' Kinga (której niestety nie dokończyłam). Obie książki są bardzo dobre, obie mówią o zombie, więc coś wspólnego ze sobą mają. No a jakżeby inaczej! 
Jeszcze jedną rzeczą, o której powinnam napisać jest to, że narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym. Lubię książki tego typu, ponieważ mogę wtedy poczuć jakbym też brała udział w tych wszystkich wydarzeniach.
Powieść tą polecam wszystkim, którzy chociaż w małym stopniu lubią historie o zombie. Myślę, że jest to jedna z pozycji, z którą powinien zapoznać się każdy fan tego typu literatury. 
Obecnie pozostaje mi nic innego, tylko zapoznać się z drugą częścią 'Żywych trupów', a później może z serialem. 

Za szansę z zapoznaniem się z tą pozycją, dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.

2 kwietnia 2013

'Amy. Moja córka' Mitch Winehouse

2 komentarze:
Dzień dobry!
Jak po świętach? :) Na dobry początek kwietnia nowa recenzja. Serdecznie zapraszam do czytania (i komentowania :)).


Opis wydawcy.

AUTOR CAŁY DOCHÓD PRZEKAZUJE NA RZECZ FUNDACJI AMY WINEHOUSE

Geniusz, źródło inspiracji, ikona – jest wiele słów, którymi można opisać Amy Winehouse, ale to jej humor, wdzięk i apetyt na życie sprawiły, że na zawsze zdobyła sobie miejsce w sercach fanów.

23 lipca 2011 roku rodzina i przyjaciele Amy oraz jej fani na całym świecie pogrążyli się w bólu na wieść, że ta niezwykła, utalentowana i wyjątkowo życzliwa dziewczyna odeszła na zawsze. Tłumy wiernych fanów straciły swoje bożyszcze, a zrozpaczona rodzina – ukochaną Amy.

W świecie muzyki niewielu mogło się z nią równać. Jej liryczne teksty i magnetyczny głos od razu wywindowały ją na sam szczyt, gdy w 2003 roku wydała debiutancki krążek pod tytułem Frank. W miarę jak jej gwiazda błyszczała coraz jaśniej, stawało się oczywiste, że ta dziewczyna z północnego Londynu to znacznie więcej niż młody talent.

Dziś po raz pierwszy jej ojciec i powiernik Mitch Winehouse dzieli się z nami opowieścią o swojej Amy – córce, którą uwielbiał od dnia narodzin, wielkiej gwieździe i borykającej się z problemami kobiecie. Osobistymi historiami i najbardziej intymnymi wspomnieniami tworzy portret – dziewczyny o wielkim sercu i magicznym głosie. Poznajemy Amy od czasów dziecięcych wygłupów, muzycznych fascynacji, marzeń o sławie oraz historii jej niesamowitej kariery, po najmroczniejsze chwile walki z uzależnieniem.

Dzięki połączeniu tego, co osobiste, prywatne i publiczne, jest to niezwykle szczera i wzruszająca podróż przez życie najbardziej utalentowanej artystki pokolenia – wyjątkowy pamiętnik autorstwa człowieka, który znał Amy najlepiej.

"MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM jest wielka sława. Marzę, by występować na scenie. To mój życiowy cel. Chcę, by ludzie, słysząc mój głos, mogli po prostu… zapomnieć choć na chwilę o swoich troskach.

Chcę przejść do historii jako aktorka i piosenkarka, zasłynąć wyprzedanymi do ostatniego biletu koncertami i przedstawieniami na West Endzie i Broadwayu."

12-letnia AMY WINEHOUSE
Podanie o przyjęcie do Szkoły Teatralnej Sylvii Young
 


Moja recenzja.
Słowem wstępu - jestem wielką fanką Amy. I to nie o to chodzi, że stałam się nią dopiero po śmierci Winehouse. Nie, historia jest dłuższa. Tak naprawdę, to chyba rodzinne - babcia, mama i siostra, to one przekazały mi uwielbienie do jej piosenek. Kiedy książka wyszła na rynek, chciałam po  nią sięgnąć, jednak (jak zawsze) coś mi w tym przeszkadzało. W końcu udało się! I jestem szalenie szczęśliwa z tego powodu. O samej fabule nie ma zbytnio co mówić, w końcu jest to książka biograficzna, więc opowiada życie Amy Winehouse. Pomimo że jakoś nie ciągnie mnie zbytnio do książek tego typu, tą czytało się bardzo szybko i łatwo. Historia z narkotykami i alkoholem, którą większość z nas zna z telewizji i gazet ma, jak się okazuje, drugie dno. Co mnie najbardziej zadziwiło? To, że Amy miała nagrać piosenkę do "007 Quantum of Solace". Kurcze, gdyby jej się to udało, byłby to zapewne niezły hicior. Mitch Winehouse, który jest ojcem Amy, był z nią najbardziej związany, więc jest chyba najlepszą osobą, która mogła opisać życie i problemy Wine. Jej małżeństwo z Blakiem, który wciągnął piosenkarkę na złą drogę, uzależnienie od narkotyków i alkoholu i wreszcie drogę na szczyt, a zarazem na dno. Pomimo że przecież wiedziałam jak to wszystko się skończy, w momentach kiedy Amy szła na odwyk, próbowała radzić sobie ze swoimi kłopotami i jej się to udawało, byłam szczęśliwa i trzymałam kciuki, żeby wszystko się dobrze potoczyło. Głupia nadzieja. Biografia jest właśnie tak napisana, że ktoś, kto nie zna końca tej historii, nie spodziewałby się raczej takiego zakończenia. Dopiero pod koniec można wyczuć w stylu pisania autora, że coś nie gra, ponieważ jego styl delikatnie się zmienia. 
Warto jeszcze dodać, że w książkę wplecione są prywatne zdjęcia Mitch'a i jego córki, z których widać, jaką naprawdę Amy była dziewczyną. 
Co jeszcze mogę powiedzieć? Książkę tą polecam wszystkim - i fanom Amy, dla których jest to lektura obowiązkowa, i osobom, które niezbyt lubią Winehouse. Naprawdę warto zapoznać się z jej życiem, ponieważ była bardzo dobrym człowiekiem, który w pewnym momencie zabłądził i miał problem w powrocie na właściwą drogę. 
Do powieści na pewno będę powracać, ponieważ ma ona w sobie to coś. A może to po prostu Amy przyciąga. Jej śmierć jest jedną z najsmutniejszych rzeczy, jakie mogły się przytrafić społeczeństwu muzycznemu, ponieważ ile wspaniałych płyt mogła jeszcze Winehouse nagrać. Pozostaje nam nic innego, tylko wspominać jej osobę, słuchając poprzednich krążków. O Amy nie da się zapomnieć. Pozostanie na zawsze w sercach ludzi, ponieważ sama pisała swoje piosenki, więc były one najprawdziwsze z najprawdziwszych. I za to kochamy Amy Winehouse.
"Kocham by żyć... i żyję, by kochać."


Za szansę z zapoznaniem się z historią Amy Winehouse, serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.

28 marca 2013

'Sugar Man'

3 komentarze:
Witam!
Ah, jakie mam zaległości! Przepraszam, że przez tyle czasu nie było żadnej recenzji, ale ostatnie dwa tygodnie, to był niezły (przepraszam za słowo) zapieprz. Tyle nam zadają w szkole, full sprawdzianów - testy się zbliżają. Z tego powodu, że od dzisiaj zaczęła mi się przerwa świąteczna, wybrałam się do kina. Recenzja poniżej. :) Najbliższa recka książki (mam nadzieję) jeszcze w tym tygodniu. A tymczasem - Wesołych Świąt!


Opis z filmweb.pl
Film opowiada niezwykłą historię muzyka Sixto Rodrigueza, któremu wróżono karierę większą niż Bobowi Dylanowi. Po pierwszej płycie piosenkarz zapadł się pod ziemię.

Moja recenzja
Wow. Taka była moja reakcja po zakończeniu filmu. I tyle starczy. Na "Sugar Man'a" wybrałam się za namową mamy, za co serdecznie jej dziękuję. Raczej nie chodzę do kin (ogólnie nie oglądam) filmów dokumentalnych, jednak ten zapowiadał się całkiem ciekawie. Sami spójrzcie na opis z filmweb'u - muzyk, który podobno jest lepszy niż Bob Dylan i nagle zapada się pod ziemię. Coś tu nie gra. I żeby się dowiedzieć co, trzeba wybrać się do kina. W trailerze 'powiedziane' jest, że krąży wiele pogłosek na temat śmierci Rodrigueza - w takim razie, dlaczego jest to "Najbardziej optymistyczny film, jaki kiedykolwiek widziałem" według QMag? No, prawdą jest, że nawet film z smutnym zakończeniem może być optymistyczny, ale proszę Was, kto uważa, że śmierć jest optymistyczna? Jednak kiedy wychodziłam z sali kinowej, totalnie się z tym zgodziłam. Co więcej - jest to jeden z najbardziej pozytywnych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam (komedii nie liczymy, ok? ;)). Jestem oczarowana tym dokumentem, pokazuje życie człowieka, który miał szansę na wielką karierę, tylko z jakiegoś powodu to mu się nie udało. Dodatkowym plusem jest oczywiście muzyka - jest to ten rodzaj, w którym ja od dłuższego czasu jestem zakochana. Piosenki Sixto przypominają mi trochę stylem Amy Winehouse i Ed'a Sheeran'a (jedni z moich ulubionych wykonawców). Do tego gitara - mmm, dla mnie raj. ;) Szalenie polecam ten film wszystkim, ponieważ moim zdaniem jest warty obejrzenia. Naprawdę. I uprzedzam - w pewnym momencie byłam strasznie zaskoczona obrotem spraw, ale nic więcej nie zdradzę. :) Oscar jak najbardziej zasłużony.



I tu jeszcze piosenka Rodrigueza, która obecnie chyba piąty raz leci mi w głośnikach. :) 

Jeszcze raz - Wesołych Świąt i wesołego jajka. ;)



PS Zapomniałam prawie! Dziękuję, dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! Dla mnie to bardzo dużo znaczy. :) Czasami jednak widzę, że wyświetleń na dzień jest (aż!) 30, a komentarza żadnego, więc... prosiłabym o komentowanie. To naprawdę motywuje. :)

18 marca 2013

'Słoneczniki' Halina Snopkiewicz

3 komentarze:
Witam :)
Na dobry początek tygodnia nowa recenzja. Tym razem książki dosyć 'starej'. Jeszcze z nowości - zawiązałam współpracę z wydawnictwem SQN ! :) Cieszmy się i radujmy razem. Dzisiaj zabieram się za pierwszą pozycją od nich, także wkrótce recenzja 'Amy. Moja córka'. 


Opis z lubimyczytac.pl 

Książka jest zapisem przeżyć młodej dziewczyny, w latach powojennych. Pamiętnik, bo taka jest forma, opisuje zdarzenia z lat 1948-1951. 

Powieści Haliny Snopkiewiczowej polecane są przez MEN jako lektura uzupełniająca dla klas VII i VIII szkół podstawowych oraz dla szkół ponadpodstawowych.


Moja recenzja.
Snopkiewicz jak i Siesicka są autorkami, z którymi zapoznałam się tak naprawdę dzięki mojej mamie. To ona przekazała mi ich powieści. 'Fotoplastykon' Siesickiej jest już dawno za mną, za 'Słoneczniki' jakoś nie mogłam się zabrać, coś zawsze mi przeszkadzało. W końcu za namową mojej przyjaciółki sięgnęłam po tą pozycję. Książka prowadzona jest w formie pamiętnika. Zdaje mi się, że powieści młodzieżowe 'z tamtych czasów' są prowadzone właśnie w taki sposób. Mi to odpowiada. ;) Obecnie mało jest książek, które są tak prosto napisane, a które zarazem trafiają do człowieka. Czasami wolę przeczytać taką właśnie starą powieść, niż zapoznać się z kolejną błahą historią o zakochanej dziewczynie i jej jakże cudownym chłopaku. O samych 'Słonecznikach' zbytnio nie wiem co powiedzieć. Jest to po prostu pamiętnik czternastolatki, która opisuje swoje przeżycia, przemyślenia, problemy itp itd.W trakcie czytania można zauważyć jak Lidia się zmienia. W końcu pierwszą datą zapisaną jest 13 grudnia 1948r., a ostatnią 4 lipca 1951r.  Książkę tą bardzo łatwo się czyta, jest napisana prostym językiem, a niektóre sytuacje w niej opisane są po prostu komiczne. Myślę, że każdy będzie mógł w tym pamiętniku znaleźć coś dla siebie, ponieważ są tam poruszane bardzo ważne kwestie, jak np wątpliwości dotyczące religii, które ze szczególnością zaczynają się wytwarzać w moim wieku. No cóż, taki to już niewdzięczny okres. ;)
Tak na sam koniec przytoczę fragment, który szczególnie mi się spodobał. "Kiedy skończyłam lat jedenaście, biskup podczas swych duszpasterskich wojaży zatrzymał się w miasteczku, w którym wtedy przebywałam z mamą. Szansę tę postanowiła wykorzystać podstępnie owieczka Lidia - Magdalena i zdobyć imię ubóstwianej gwiazdy filmowej - Marleny Dietrich. Ale biskup zamiast "Marlena" powiedział "Maria" (widocznie nie dosłyszał) i uderzył mnie w twarz. To się nazywa bierzmowanie."  Ubawiło mnie to, gdyż ja w tym roku przystępuję do bierzmowania i jeśli tak to ma wyglądać, to będzie ciekawie. ;) 


Pozdrawiam serdecznie i do napisania. 

12 marca 2013

Wywiad z Niekrytym Krytykiem!

Brak komentarzy:
Witam!
Dzisiaj coś, czego jeszcze na tym blogu nie było - wywiad! :) Jakiś czas temu, mogliście przeczytać moją recenzję 'Zeznań Niekrytego Krytyka' (kto nie widział, zapraszam :)). Maciek był tak uprzejmy, że zgodził się na mały wywiad (z założenia był on przeprowadzany do gazetki szkolnej, w której również się znalazł, ale stwierdziłam, że jak już go załatwiłam, tu i tutaj wstawię ;)).


Maciej Frączyk – król polskiego internetu, na swoim koncie ma jedną książkę, jest właścicielem najpopularniejszego konta YouTube w Polsce, sklepu z koszulkami i książkami, w dodatku chyba wszyscy widzieli chociaż jeden filmik jego autorstwa. Bardziej znany jako Niekryty Krytyk. Poświęcił nam trochę czasu i tak oto mamy szansę poznać Maćka trochę bliżej. 

Kasia K: Zacznijmy od początku – jak to się wszystko zaczęło? Skąd pomysł na tak
nowatorski program?
Niekryty Krytyk: Nowatorski? To kopia Nostalgia Critica i Raya Williama Johnsona. 
Komentarze innych mówią wszystko za siebie.:) Oglądając NC i RWJ stwierdziłem, że 
mógłbym spróbować zrobić coś podobnego. I tak to się zaczęło. 
KK: Jak powstała nazwa ‘Niekryty Krytyk’? 
NK: Super spontanicznie. Muszę dać nazwę dla pierwszego filmu? Ok, może jakiś "krytyk"? Krytyk... Kryty... Niekryty Krytyk. Dziwnie brzmi, ale dźwięcznie. Niech będzie. 
KK: W którym momencie poczułeś, że to co robisz, naprawdę trafia do ludzi? 
NK: A trafia? 
KK: Skąd pomysły na nowe odcinki? 
NK: Właśnie siedzę w wannie i oglądam ‘Kulfona i Monikę’. Wychodzi na to, że pomysły biorę z wanny. Może nietypowe, ale prawdziwe.:) 
KK: Kto Cię inspiruje? 
NK : Jak już wspomniałem – jestem kopią Critica i Raya Williama Johnsona. Więc to oni są tą inspiracją. 
KK: Oprócz kręcenia filmików, zajmujesz się też sklepem z koszulkami i książkami. Jaka jest Twoja ulubiona koszulka z Modern-retro? 
NK: Ostatnio Niekryty Krytyk jako etykieta Jacka Danielsa. 
KK: Czy masz fanki piszczące na Twój widok, błagające o autograf? 
NK: Tak, mam, ale jakoś mnie to nie rusza. 
KK: Jak reagujesz na ‘hejterów’? 
NK: Mniej więcej tak, jak na piszczące fanki:) 
KK: W zeszłym roku na rynku ukazała się twoja książka. Co pomyślałeś, kiedy Wydawnictwo Zielona Sowa zaproponowało Ci jej napisanie? 
NK: Pomyślałem, że oni w tych wydawnictwach już naprawdę nie mają co robić. Serio. 
KK: Chciałbyś napisać bestseller, powtórzyć swój sukces? 
NK: Wręcz muszę, bo podpisałem umowę. Notatki już powstają. W wannie… 
KK: Co czujesz, wiedząc, że zamykasz pierwszą dziesiątkę najpopularniejszych filmów na YT w Polsce oraz że Twój kanał jest najpopularniejszym kanałem YouTube w 2012r.? 
NK: Czuję, że za 10 minut będę miał pomarszczone opuszki palców od tej gorącej wody:) 
KK: Przeszłość omówiliśmy, ale co z przyszłością? Szykują się jakieś nowe projekty z udziałem Niekrytego Krytyka? 
NK: Będzie może coś związanego z muzyką, coś z filmem i komiksem (jednocześnie), druga książka już się zaczyna pisać, niedługo także nowe audycje w Zet, także dzieje się!:) 


Zdjęcie z magazynu 'Przekrój'

Tak więc jak widać - pomysły wpadają do głowy w nieoczekiwanych momentach (i zadziwiających miejscach :)).

Pozdrawiam serdecznie i do napisania!
Layout by Blacky