24 marca 2014

'Nauka spadania'

Witam!
Jest mi głupio, że nie opublikowałam nic nowego w zeszłym tygodniu, ponieważ chciałam dodawać recenzję co tydzień. Jednak ostatnie kilka dni było dla mnie bardzo trudne, miałam wiele nauki i się nie wyrobiłam. Dzisiaj zapraszam na recenzję filmu, który w piątek wszedł do kin. 

Opis dystrybutora.
Ciepła i niezwykle zabawna opowieść o przyjaźni oparta na motywach powieści Nicka Hornby'ego, autora bestselleru "Był sobie chłopiec". Sylwester na szczycie londyńskiego wieżowca. Martin stoi na krawędzi. Kiedyś był sławnym prezenterem TV, dzisiaj chce skoczyć z dachu - nie on jeden. Samotna matka Maureen, pyskata nastolatka Jess i były muzyk, a teraz dostawca pizzy JJ, mają na ten wieczór taki sam plan. Choć są sobie zupełnie obcy, zawierają pakt. Postanawiają dotrwać do Walentynek. Nie wiedzą jeszcze, że czeka ich niezwykła przyjaźń, życiowa przygoda i niepowtarzalne "rodzinne" wakacje na Teneryfie.

Moja recenzja.
Sylwester - noc samobójców. Cztery osoby, które mają zamiar skończyć ze swoim życiem raz na zawsze, spotykają się tej nocy na dachu wieżowca w Londynie. Grupka dosyć ciekawa, ponieważ znajduje się w niej znany dziennikarz telewizyjny, dostawca pizzy, pyskata nastolatka i samotna matka. Jednak nic nie idzie po myśli przyszłych denatów i na szczęście (a może niestety?) 
ich plan nie wchodzi w życie. Wręcz przeciwnie - zawierają pakt, w którym przysięgają, że do Walentynek nie spróbują się zabić, a będą wspierać się nawzajem. Kiedy nadejdzie 14 lutego - droga wolna, róbta co chceta. Jednak od 31 grudnia do dnia św. Walentego jest aż 45 dni i nie wiadomo co się wydarzy. 
Nie wiem czy wiecie, ale uwielbiam wszystko co angielskie - humor, akcent, filmy, książki, aktorów i oczywiście samą Anglię. Więc kiedy zobaczyłam zwiastun 'Nauki spadania' wiedziałam, że pójdę na to do kina. Zasadniczo nie lubię dramatów, ani nic co się źle kończy, ale do komediodramatów nic nie mam. ;)
Kiedy poznajemy głównych bohaterów, każdy z nich przechodzi w swoim życiu trudny okres. Możemy zrozumieć, co ich popchnęło na ten dach, w tą noc. Przez to, że każda z postaci jest zupełnie inna, pochodzi z innego środowiska, cały film ma ten 'smaczek', który jest ważnym elementem. Zderza się kilka światów, wszyscy myślą zupełnie inaczej, przez co powstają ciekawe konwersacje pełne żartów i docinków. 
Reżyser łączy historię pocieszającą, mówiącą, że nie ważne co, zawsze jest jakieś wyjście z głębokimi, poważnymi rozważaniami nad sensem życia. Czasami to gryzło, ponieważ w jednym momencie miałam wrażenie, że wszystko szło ku dobremu, a nagle BUM! i koniec sielanki. Poza tym, moim zdaniem, temat samobójstwa został trochę w tyle. Temat, który zasadniczo miał być tym głównym, stał się tym pobocznym. Twórca bardziej skupił się na historiach bohaterów i ich życiu, niż nad samym problemem chęci zakończenia życia. Może i takie było założenie, jednak mi to trochę przeszkadzało.
Muszę koniecznie wspomnieć o aktorach. Z głównej obsady kojarzyłam tylko Pierca Brosnana, który zagrał świetną rolę, jednak Imogen Poots wygrała moją uwagę bezapelacyjnie. Śliczna młoda aktorka zagrała idealnie postać rozwydrzonej, pyskatej nastolatki z wieloma problemami. Oprócz tego Toni Collette i Aaron Paul świetnie weszli w swoje role i bardzo przyjemnie się ich oglądało.
'Nauka spadania' może nie jest moim ulubionym filmem, ale serdecznie polecam do obejrzenia. Myślę, że na wieczorny seans jest idealna, daje do myślenia.

Pozdrawiam, 
Kasia

2 komentarze:

Layout by Blacky