Witam!
Jak zapewne większość z Was już zauważyła, na blogu zawitał nowy szablon - a to wszystko dzięki cudownej Blacky z Kruczych Szablonów. Część z Was możliwe, że (nie)szczęśliwie trafiła na moment, kiedy byłam w trakcie zmieniania wyglądu, co w pewnym momencie mnie przerosło i baaardzo pomocna okazała się autorka szablonu. :) Jak Wam się podoba nowa szata graficzna? Lepsza niż poprzednia?
Wiem, że ostatnio pisałam, że recenzje raczej będą się pojawiały raczej w poniedziałki, jednak początek tego tygodnia miałam wyjątkowo trudny i po prostu nie wyrobiłam się czasowo.
Dzisiaj zapraszam na recenzję filmu - tego już dawno nie było na RTP. :)
Opis dystrybutora.
Łącząca realizm z magią opowieść o dorastaniu dziewięcioletniej dziewczynki, która wysłana zostaje do rodziny zastępczej w Niemczech w czasach II wojny światowej. Dzięki swej jedynej pasji, książkom wykradanym skąd się da, odkrywa niesamowity świat, który pozwala przetrwać jej samej i jej bliskim.
Moja recenzja.
Kiedy niedawno byłam w kinie, pierwszy raz zobaczyłam zwiastun 'Złodziejki książek'. Od pierwszego momentu zechciałam obejrzeć tę produkcję, ponieważ historia wydawała mi się bardo intrygująca oraz oryginalna.
Film opowiada życie małej Liesel, która w trakcie II Wojny Światowej trafia do niemieckiej rodziny, po tym jak jej matka ją porzuciła. Dziewczynka nie może odnaleźć się w nowej sytuacji, jest wyśmiewana w szkole, ponieważ nie umie pisać ani czytać, a w dodatku w jej młodej duszy rośnie coraz większa nienawiść do Hitlera. Liesel azyl znajduje w fikcyjnym świecie książek, które są zakazane przez rząd niemiecki. Jednak dla młodej Niemki nic nie jest niemożliwe, w końcu jest złodziejką książek.
Na początku historia Liesel wydaje się być zupełnie beznadziejna. Zostawiona przez swoją matkę, zostaje wrzucona w środek niemieckiego środowiska, gdzie wydaje się, że wszyscy są przeciw niej. I w tym momencie polubiłam małą bohaterkę. Od pierwszych minut zaczęłam jej współczuć, czułam z nią pewnego rodzaju więź.
Spora część filmu zbudowana jest na podstawie kontrastu, ironii. Liesel śpiewa w szkole faszystowskie pieśni, nosząc swastykę na ramieniu, natomiast za chwilę biegnie do domu, aby czytać powieści zakazane przez Hitlera. Oprócz tego widzimy rodziców dziewczynki, którzy wywieszają flagę niemiecką w oknie, kiedy w piwnicy ukrywają żydowskiego chłopaka.
Co ciekawe w tej produkcji, jest kilka głównych wątków - mała Niemka, która odkrywa swój nowy świat, jej przyjaźń z synem sąsiadów, relacje rodziców ze swoją córką, realia podczas II Wojny Światowej, życie prześladowanych Żydów itp itd. Każdy z tych wątków ma swoje 5 minut i możemy zauważyć, jak wszystko się ze sobą nawzajem łączy.
Ekranizacja dotyka problemów przeciętnych obywateli III Rzeszy, którzy postawieni są przed dylematem - czy być wiernym swojej ojczyźnie, czy pomóc drugiemu człowiekowi, na którego wydany jest wyrok śmierci tylko z powodu jego pochodzenia. Pokazane jest, jak trudne było życie osób, które zdecydowały się wesprzeć Żydów.
Tak naprawdę jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w 'Złodziejce książek' był język. Głównym językiem jest oczywiście angielski, jednak co jakiś czas wtrącone jest kilka zdań po niemiecku, co jak dla mnie było dosyć 'uwierające'.
Podsumowując, produkcja ta bardzo mi się podobała i uważam że jest warta obejrzenia, chociażby z powodów historycznych. Obecnie nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytanie książki.
Pozdrawiam serdecznie i proszę o komentowanie, bo jest to dla mnie naprawdę ważne.
Kasia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz