3 września 2012

'Chemia Śmierci' Simon Beckettt i trudności

Witajcie !
Muszę przyznać, że trudno mi się na razie prowadzi tego bloga. Jak już przeczytam książkę, trudno mi jest później zabrać się za recenzję. No ale - mam postanowienie ! Od dzisiaj, każdą książkę, którą przeczytam - zrecenzuję ! ;) Chociaż wpisy mogą nie być zbyt częste, postaram się jak najlepiej. 3 gimnazjum się zaczyna, więc teraz muszę się skupić głównie na nauce. Mam nadzieję, że będzię lepiej. A niżej recenzja 'Chemii śmierci' ;)



Opis wydawcy.
Manham. Małe spokojne miasteczko. Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła. To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe, wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter - wybitny antropolog sądowy - zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. 



Moja recenzja.
Małe miasteczko Manham. Lekarz, który wszystkich swoich pacjentów pozdrawia na ulicy. Mały kościółek. Kilka sklepów. Cisza i … spokój? Ha, dobre sobie. Nie tutaj. Nie teraz. Ale tak nie było zawsze. Poznajemy miłego doktora Davida Huntera – mężczyzna młody, atrakcyjny, inteligentny. Obcy. Obcy dla całego miasteczka, ponieważ mieszka tam dopiero 3 lata. Bagatela, wręcz turysta. Lecz nikt nie wie o jego przeszłości. Nagle ginie kobieta, po kilku dniach policja znajduje jej ciało. Wszystko normalne (jak na morderstwo), prawda? Tylko nie każde ciało, które znajduje się w lesie, ma skrzydła. I to nie jakie – ale łabędzie! Coś tu chyba nie gra. I w tym momencie dowiadujemy się, że dr.David może pomóc miejscowej policji. Ale ćśśśś… nikt o tym nie może wiedzieć. Wy też nie, dopóki nie przeczytacie książki. Może jeszcze, żeby podsycić Waszą ciekawość dodam, że ‘po drodze’ spotykamy jeszcze kilka istot, już niezupełnie żywych, typu ludzie i zwierzęta. Brzmi intrygująco?
Dla mnie, dość ważną rzeczą jest pierwsze zdanie książki. Czasami decyduje o tym, czy książka jest warta zainteresowania. W tym przypadku się nie zawiodłam. Myślę, że amatorzy kryminałów, nie zawiodą się tym, że ‘Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci.’ Interesujące, zgodzicie się ze mną? Simon Beckett mocno zaczyna, jak i zresztą mocno kończy. Co jakiś czas zwalnia, ale tylko po to, żebyśmy wkrótce mogli się spodziewać kolejnego uderzenia. Chociaż tutaj niczego się nie możemy spodziewać. Moim zdaniem, najbardziej zaskakujące jest zakończenie. Mocno trzyma w napięciu.
Pomimo, że nie jest to najlepsza książka, którą czytałam, poleciłabym ją fanom kryminałów i tym, którym nie przeszkadzają opisy z punktu widzenia antropologa. Chociaż osobiście nie jestem wielką fanką tego typu ‘rzeczy’, nie przeszkadzało mi to w czytaniu, a wręcz urozmaicało lekturę. 
Jest to pierwsza część przygód dr. Davida Huntera, a mi nie pozostaje nic innego, tylko ... Zabranie się za pozostałe części.



Całuję i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Blacky